Polinezja Francuska to symbol raju na Pacyfiku. Ale na przybyszach prawie wszystko sprawia tu wrażenie tymczasowości. A Polinezyjczyków nawiedza notorycznie fiu, depresja.
Jagienka Wilczak/Polityka
Bora Bora: zawsze niebieskie niebo, takie samo piękne morze, rajska zieleń przez okrągły rok. Ta powtarzalność wywołuje depresję, fiu.
Jagienka Wilczak/Polityka
Idzie deszcz. Ale gdy woda ma temperaturę 29 stopni, a powietrze 30 to deszcz jest miłym urozmaiceniem.
Jagienka Wilczak/Polityka
Takie piaszczyste plaże są najczęściej na motu, maleńkich piaszczystych, niezamieszkałych wysepkach, usypanych na wodach laguny.
Jagienka Wilczak/Polityka
I naczyniem... Huahine. Tak przygotowuje się tradycyjne polinezyjskie jedzenie.
Jagienka Wilczak/Polityka
Lokalne piękności w restauracji. Lokalne linie lotnicze ważą pasażerów, nie bagaże.
Jagienka Wilczak/Polityka
Philippe Oopa, independantysta, bliski współpracownik prezydenta Oscara Temaru, ma za złe, że o wszystko trzeba pytać Paryż.
Jagienka Wilczak/Polityka
Owoce drzewa chlebowego. Smakują jak posłodzone ziemniaki. Można z nich też robić frytki.