Ustawiona kilka lat temu na Cerro Paranal instalacja Very Large Telescope (VLT) wyznacza pułap możliwości, jakimi w dziedzinie obserwacji optycznych dysponuje dziś ludzkość – technicznie i logistycznie, bo wszystko, nawet wodę do podlewania dwóch lichych drzewek w obozie naukowym, trzeba przywozić ciężarówkami.Cztery monumentalne cylindry chroniące ośmiometrowe zwierciadła VLT i cztery mniejsze, mobilne, podobne do pękatych robotów teleskopy pomocnicze tworzą najbardziej wyrafinowaną tego typu instalację na świecie, miliardy razy bardziej czułą niż ludzkie oko. Ważące cztery tony, pokryte cienką warstwą aluminium zwierciadła oparte są na siłownikach, które przeciwdziałają odkształceniom olbrzymiej masy szkła, powodowanym siłą grawitacji. Nocą nad Paranal, na granicy kosmosu, laserem astronomowie rozpalają sztuczną gwiazdę. Analiza jej drgań pozwala na usuwanie z rejestrowanego przez teleskopy obrazu zakłóceń, których źródłem są drgania powietrza w atmosferze. Od kiedy po zburzeniu muru berlińskiego armia amerykańska odtajniła tę technologię, astronomia, a wraz z nią kosmologia, przeżywa rozkwit najgwałtowniejszy od czasów Galileusza.
VLT to inżynieryjny majstersztyk. Wieczorny rozruch tego giganta – chwila, gdy zwierciadła obracają się, podnoszą ku niebu, a dach powoli rozsuwa – to najprawdziwsze misterium, podczas którego jak zahipnotyzowani milkną najbardziej nawet doświadczeni inżynierowie i astronomowie. Wielki teleskop w Paranal to także zapowiedź kolejnych odkryć.
Karol Jałochowski/Polityka
Zmierzch. Teleskopy VLT już otwarte. Światła widoczne wewnątrz to znak, że trwa przegląd techniczny. Przed chwilą ziemia na Atacamie zadrżała - trzeba sprawdzić urządzenie.
Karol Jałochowski/Polityka
Wzgórze Cerro Paranal. To na jego ściętym stożku ustawiono obserwatorium optyczne Very Large Telescope (VLT), zestaw teleskopów pomocniczych i VLT Survey Telescope, teleskop do przeglądów nieba.
Karol Jałochowski/Polityka
Teleskop Visible and Infrared Survey Telescope for Astronomy (VISTA). Jego 4,1-metrowe zwierciadło służy do przeglądu nieba. Ciekawe detale są potem studiowane z pomocą większych teleskopów, np. VLT.
Karol Jałochowski/Polityka
Cylindry VLT są zamykane na dzień, otwierane w nocy - ale tylko, jeśli pozwalają na to warunki. Porywisty wiatr utrudniałby obserwacje.
Karol Jałochowski/Polityka
Serce VLT, czyli 8-metrowe zwierciadło. Do Chile przypłynęło z Europy. Ale to tylko szkło - bez niezwykle wyrafinowanych instrumentów pomiarowych byłoby bezużyteczne.
Karol Jałochowski/Polityka
Zanim radioteleskopy ALMY trafią na płaskowyż Chajnantor, muszą zostać dokładnie przetestowane w obozie na 3 tysiącach metrów. Trwa to nawet rok.
Karol Jałochowski/Polityka
Choć Atakama przypomina Marsa, nawet na wyżynach żyli tu ludzie - nomadzi, a potem plemiona osiadłe.
Karol Jałochowski/Polityka
Anteny radioobserwatorium ALMA można rozstawiać na płaskowyżu jak klocki.
Karol Jałochowski/Polityka
Transporter Lore. To na jego pokładzie anteny są przewożone z obozu technicznego na płaskowyż Chajnantor i przestawiane z miejsca na miejsce. Są tylko dwie takie maszyny na świecie.
Karol Jałochowski/Polityka
Antena APEX - była jak próba generalna przed premierą Obserwatorium ALMA.
Karol Jałochowski/Polityka
Anteny ALMY przypływają do Chile w kawałkach - z całego świata. Trzeba je złożyć w całość, a potem dokładnie przetestować.