Antek wstaje codziennie o 6.30. Na śniadanie dostaje ekologiczną kaszę jaglaną z rodzynkami i daktylami oraz poppingiem (coś jak popcorn) z amarantusa (rodzaj zboża, wegetarianie spożywają go jako niezwykle zdrowy). Potem mama odwozi go do prywatnego przedszkola. Po drodze, razem z płytą, powtarza angielskie słówka, wierszyki i piosenki. Czasami jadą godzinę, czasem, kiedy korki są mniejsze – 40 minut. W podwarszawskiej miejscowości, gdzie mieszkają, jest przedszkole, ale nie spełnia oczekiwań rodziców Antka. W ramach zajęć dodatkowych oferuje tylko rytmikę i angielski dwa razy w tygodniu po pół godziny. Antek ma 4 lata.
Amy Chua pewnie jeszcze trochę by z Antka wycisnęła – może naukę alfabetu, może dodatkowy język albo jej ulubioną dyscyplinę – grę na instrumencie? Autorka „Bojowej pieśni tygrysicy”, amerykańskiego hitu wydawniczego przetłumaczonego niedawno na polski, postanowiła wychowywać swoje dzieci w sposób, w jaki sama została wychowana. Urodzona w USA córka chińskich imigrantów jest profesorem prawa uniwersytetu Yale. Jej książka to opis morderczego drylu, któremu poddawane są azjatyckie dzieci. Już na pierwszej stronie książki Chua wymienia, czego Sophie i Lulu nie wolno: „nocować u koleżanki, bawić się tamże, grać w szkolnym przedstawieniu, narzekać, że nie grają w szkolnym przedstawieniu, oglądać telewizji i grać w gry komputerowe, decydować o wyborze kółek zainteresowań, dostawać niższych ocen niż szóstka, nie być najlepszymi w klasie ze wszystkich przedmiotów z wyjątkiem dramatu i gimnastyki, grać na czymś oprócz fortepianu lub skrzypiec, nie grać na fortepianie lub skrzypcach”.