Ja My Oni

Co z nas za dzieci

Magdalena Kryczka absolwentka psychologii i pedagogiki socjalnej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracuje w  Ośrodku Lux Med Tabita w Konstancinie z osobami starszymi i przewlekle chorymi. Jako trener i coach współpracuje z firmami doradztwa personalnego. Magdalena Kryczka absolwentka psychologii i pedagogiki socjalnej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracuje w  Ośrodku Lux Med Tabita w Konstancinie z osobami starszymi i przewlekle chorymi. Jako trener i coach współpracuje z firmami doradztwa personalnego. Leszek Zych / Polityka
Rozmowa z Magdaleną Kryczką, psycholog, o tym, jak poradzić sobie, gdy życiową koniecznością dla bliskiej osoby staje się dom opieki.

Joanna Sawicka: – Coraz więcej rodzin staje przed dylematem: jak zapewnić opiekę swoim rodzicom. Czasem jedynym rozsądnym wyjściem jest dom opieki, ale wiele osób ma opory przed umieszczeniem tam taty czy mamy. Na ile tę decyzję utrudnia stereotyp, że w godny sposób możemy zająć się rodzicami jedynie samodzielnie w domu?
Magdalena Kryczka: – Rzeczywiście, funkcjonuje u nas schemat: jeżeli ktoś umieszcza rodzica w domu opieki, to znaczy, że już go nie kocha i pozbywa się go. To nie brzmi ładnie: moja mama jest w domu opieki; niektórym od razu nasuwa się pytanie: To co z ciebie za dziecko? Ale to myślenie się powoli zmienia.

Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie w domu takich warunków, żeby rodzic do końca mógł być z nami. Ale przecież nie zawsze jest to możliwe. Często zdarza się, że rodzina nie ma wyjścia, bo wszyscy pracują, trzeba zapewnić start dzieciom, spłacić kredyt. Znalezienie odpowiedniego miejsca spełniającego potrzeby starszej chorej osoby może być korzystne zarówno dla rodziny, która zostanie odciążona od całodobowej opieki, jak i dla rodzica, który znajdzie się wśród ludzi w podobnej sytuacji i pod okiem profesjonalistów.

Dlaczego jednak nawet dla osób niezbyt przejmujących się tym, co inni powiedzą, decyzja o umieszczeniu tam bliskiej osoby jest tak trudna psychicznie?
Najłatwiej nam jest decydować o sobie. Jak sobie wyobrazimy, że mielibyśmy wybrać chorobę swoją czy swojego bliskiego, to myślę, że większość z nas wybrałaby to pierwsze. Bo kiedy sami jesteśmy chorzy, to nie mamy takiego poczucia bezradności, jak podczas patrzenia na chorobę kochanej osoby. Tak samo jest tutaj.

Ja My Oni „Szczęśliwie dorosnąć” (100004) z dnia 07.03.2012; Dojrzeć; s. 64
Reklama