Dlaczego mając 82 lata, po 20 latach emerytury, zdecydowałem się rozpocząć studia zaoczne? Już niczego nie muszę, ale chcę. Właściwie zawsze chciałem studiować, ale życie nie pozwalało. Przed przejściem na emeryturę byłem kierownikiem działu zaopatrzenia, zbytu i transportu – dużo pracy w terenie, w rozjazdach, znajomości po całej Polsce. Byłem tym już trochę zmęczony. Przeszedłszy w 1986 r. na emeryturę, poczułem się jak wolny ptak – mogę spać, jak długo chcę, pójść, gdzie chcę i kiedy chcę. Zachłysnąłem się tą wolnością. Całą moją przyjemnością był ogródek – kopanie, sadzenie, zbieranie. Ale ciągle to samo i po jakimś czasie ogródek wyszedł mi bokiem.
Zaangażowałem się w politykę. Założyłem Partię Emerytów i Rencistów w Słupsku. Pochłonęło mnie to całkowicie. Trzeba było siedzieć dzień w dzień, ludziom pomagać. Bo to był okres, kiedy likwidowano nierentowne zakłady i wyrzucano na bruk. W końcu się wycofałem.
Wtedy dowiedziałem się, że jest w Słupsku Wyższa Szkoła Inżynierii Gospodarki. Znajomy namawiał: masz chęć, spróbuj. W czasie wojny to ja tylko drugą klasę gimnazjum skończyłem. A potem było powstanie warszawskie, walczyłem. Z czasem skończyłem liceum ekonomiczne – 5-letnie. Potem jeszcze półtora roku studiowałem zaocznie na Uniwersytecie Gdańskim. Nie dałem rady. Trzeba było zarabiać na rodzinę. Przerwałem.
No to teraz pomyślałem, czemu nie. Chciałem swoim przykładem pociągnąć średniaków – ludzi w wieku trzydziestu paru, czterdziestu lat, dobrych fachowców, którzy nie mają wykształcenia wyższego, papieru, który pozwoliłby im awansować. Przychodzą młode siuśki, tuż po studiach, zostają kierownikami. Może – myślałem – jak ci średniacy zobaczą, że nawet ja w moim wieku daję radę, to nabiorą odwagi.