Joanna Cieśla: – Moje dziecko zaczyna edukację. Kim mam być w relacji z nauczycielami – klientką, która ma prawo do należytej usługi? Starszą wychowanką? Partnerką – cokolwiek miałoby to znaczyć?
Anna Świątek: – W relacji ze szkołą czy przedszkolem rodzice stają się już nie jedynymi wychowawcami, ale współwychowawcami swoich dzieci. Z mojego doświadczenia wynika, że rodzice w 90 proc. przypadków wychowują intuicyjnie, więc szkołę też traktują intuicyjnie i reagują na różne sytuacje spontanicznie, a nie w sposób przemyślany. To źle wpływa na dziecko. Rodzice powinni mieć świadomość własnej postawy życiowej. Jestem człowiekiem uczciwym. Albo staram się być człowiekiem sprawiedliwym. Albo cwaniakiem. Prawdopodobnie jakiś system wartości jest wpisany w życie większości dorosłych ludzi, ale często oni nie do końca potrafią to zwerbalizować i odpowiedzieć na pytanie, w jakim systemie wychowują dziecko. Kiedy nie zadają tego fundamentalnego pytania, życie po prostu się toczy, a w efekcie rodzice często poniewczasie odczuwają bezradność wobec dziecka.
Między dobrem a złem
Chyba nikt się nie przyzna przed sobą, że chciałby nauczyć dziecko cwaniactwa.
Zdziwiłaby się pani. Nierzadko w okolicznościach towarzyskich, kiedy moi rozmówcy nie wiedzą, że jestem nauczycielką, zdarza mi się słyszeć np. taką myśl: „Przecież wiadomo, że w takiej sytuacji w szkole trzeba oszukać”. Albo: „Kiedy idę na zebranie do szkoły, wiadomo, że nauczycielowi trzeba się podlizać”.
Zakładam, że większość z nas interesują jednak inne wartości; jak dziecku o tym mówić?
Najpóźniej na początku liceum nastolatek powinien otrzymać sformułowaną wprost informację, czym jest rzeczywistość, świat, który go otacza.