Ludzie powtarzają za Woodym Allenem: chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach. Jest w tej zabawnej maksymce głęboka prawda o naturze ludzkiej egzystencji, bo choćby człowiek swe życie układał z najwyższą starannością, przezornie unikał niebezpieczeństw, głupstw i błędów, to nie przewidzi i nie zapobiegnie tysiącu zdarzeń.
Odsuwamy od siebie na co dzień ponure opcje – pewnie dla równowagi i poczucia sensu. Choroby, wypadki, kataklizmy, konfrontacja oko w oko ze śmiercią? Tak, to się zdarza, ale nie mnie. Wyśnione dziecko rodzi się z zespołem Downa lub autyzmem, utalentowany i wrażliwy nastolatek okazuje się cierpieć na schizofrenię albo próbuje się zabić? Tak, to musi być bolesne, ale mnie zostanie oszczędzone. Parkinson, stwardnienie rozsiane, paraliż – to musi być okrutne zostać więźniem własnego ciała, lecz mnie nie jest sądzone. To innym życie zawisa nagle na włosku, to innym – niczym za sprawą wrednego, komputerowego wirusa – zawiesza się dotychczasowy program; praca, kariera, dorobek materialny w jeden dzień okazują się jakże odległe i nieważne.
Niestety, ciosy, przeciwności losu, dramatyczne przejścia nieuchronnie składają się na ludzkie życie. I to one są decydującym sprawdzianem dla psychiki. Sztuką jest zrestartować swój program. Kochać dziecko, choć wiadomo, że rodzicielskie ambicje i marzenia trzeba przyciąć do jego możliwości. Widzieć świat życzliwie, choć już nigdy w sensie dosłownym się go nie zobaczy. Towarzyszyć bliskiej osobie w chorobie i odchodzeniu, choć czasem wydaje się to przerastać cię i psychicznie, i fizycznie.
Próbujemy w tym wydaniu „Poradnika” opowiedzieć, co się dzieje z człowiekiem w rozmaitych skrajnych sytuacjach, jak zagnieżdża się w nim lęk i jak można go ujarzmić.