Dorota Kaniewska w październiku 1999 r. odebrała rozpoznanie. Na kartce, po łacinie: – Wróciłam do domu i z pomocą słownika wyrazów obcych oraz encyklopedii medycznej zrozumiałam, że to rak jelita grubego. Wiedziałam, że zapowiada się długa batalia o życie. Ale kompletnie nie pomyślałam, że będą mi na nią potrzebne pieniądze.
Szymon Chrostowski, który 11 lat temu zachorował na raka jądra, również nie pamięta, aby martwił się o fundusze. – Miałem 19 lat. A który nastolatek zastanawia się, że leczenie poważnej choroby może zależeć od tego, czy ma się kasę na operację? Stojąc na czele Fundacji Wygrajmy Zdrowie, rozumie teraz lęk chorych, którzy tuż po otrzymaniu diagnozy nerwowo zaczynają gromadzić oszczędności, jakby miały być jedynym gwarantem ucieczki przed śmiercią.
Operacja choroba
Choroba to sytuacja, w której – wydawałoby się – człowiek powinien troszczyć się o pieniądze w ostatniej kolejności. A jednak postęp medycyny paradoksalnie sprawia, że musi. Czy dlatego, że bogaci są w stanie kupić sobie zdrowie?
Niezwykłość medycyny i nieprzewidywalność efektów terapii polega na tym, że w obliczu poważnych chorób wszyscy jesteśmy równi – czasem z najcięższych opresji szybciej wychodzą młodzi i silni biedacy niż ci, których stać na konsultacje w najdroższych klinikach i leki-mercedesy. – 70-letniemu milionerowi po dwóch zawałach, choremu na ostrą białaczkę, który domaga się bardzo drogiej kuracji, mogę zaproponować tylko taką, którą jest w stanie przeżyć – a więc nie będzie ona bardzo agresywna ani droga – tłumaczy prof. Wiesław W. Jędrzejczak, kierownik Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Natomiast drogie leczenie, np.