John Thompson, profesor socjologii na Uniwersytecie w Cambridge, zdefiniował skandal polityczny jako „działanie lub wydarzenie naruszające pewne ogólnie przyjęte normy, o którym dowiadują się inni ludzie. Jest ono na tyle poważne, że wywołuje reakcję opinii publicznej”. Polityk – bohater skandalu – rozpoczyna walkę o zachowanie stanowiska, a przede wszystkim o utrzymanie władzy symbolicznej: reputacji i zaufania społecznego.
Inflacja afer
W dzisiejszych czasach nietrudno o osłabienie kapitału symbolicznego. Media prawie codziennie dostarczają nowych wiadomości o aferach; przyczyniając się do wybuchu skandalu, podsycają go kolejnymi doniesieniami. Ale wbrew pozorom prowadzi to do przesytu informacjami. Tezę tę potwierdza prof. Michael Miller z Uniwersytetu w Illinois: „Powiedziałbym, że obecnie skandale częściej są ujawniane ze względu na rozwój technologii (internet, media społecznościowe), a Amerykanie stają się na nie bardziej odporni”. Zaznacza jednak, że ponowne poparcie polityka jest w USA w zasadzie niemożliwe w przypadku, gdy skandal ma naturę finansową i w dodatku doszło do nadużycia władzy. W Niemczech już sam cień podejrzenia o niezgodne z prawem zachowanie przyczynia się do wielkich odejść z polityki. Tak było z prezydentem Christianem Wulffem, oskarżonym o przyjmowanie korzyści finansowych. Podał się do dymisji po tym, jak hanowerska prokuratura uchyliła mu immunitet. Dwa lata później sąd krajowy w Hanowerze uniewinnił go, ale nikt już o tym nie pamięta.
A w Polsce? Według Eryka Mistewicza, doradcy politycznego, obecnie pamięć obywatela przypomina pamięć jętki jednodniówki: – Afera rozpętana rano, koło południa blaknie. Cud, jeśli dotrwa do wieczornego wydania serwisów informacyjnych.