Kiedy człowiek jest buntownikiem, a kiedy konformistą i co z tego dla niego wynika
Buntownicy i konformiści
Agnieszka Sowa: – Jakie my, rządzeni, prezentujemy postawy wobec władzy?
Dorota Wiśniewska-Juszczak: – Dwie skrajne: buntu, oporu albo uległości czy podległości. Część osób będzie szanować autorytety i stosować się do przepisów, dlatego że ma wpojone przekonanie, iż tak trzeba, lub z własnej woli pragnie się poddać określonemu władcy. Można też nie buntować się, iść z prądem ze słabości, z lęku przed karą albo dlatego, że tak jest łatwiej i wygodniej. To są zupełnie inne podległości, wynikające z różnych okoliczności i typów osobowości.
Polacy uważają się bardziej za buntowników niż oportunistów. Tacy jesteśmy?
Na to, jacy jesteśmy, wpływają czasy, w których żyjemy. W początkach lat 90. badania sondażowe wskazywały na nasz negatywny stosunek do wartości i motywacji związanych z władzą. W USA dążenie do wywierania wpływu na innych jest cenione. My nie cenimy tego ani u innych, ani u siebie, bo jesteśmy bardziej przywiązani do dążenia do dobrych relacji z innymi. Być może dlatego, że władza kojarzy nam się z niezasłużonymi przywilejami i korupcją. A jeżeli samo pojęcie władzy powszechnie kojarzy się negatywnie, to pojawia się postawa buntu wobec każdego, kto ją sprawuje. W Europie nadal mamy opinię buntowników, choć 25 lat życia w nowym ustroju trochę nas zmieniło. Nasz dystans wobec władzy w organizacjach, co wynika z badań Geerta Hofstede, jest mniejszy niż 20 lat temu, bo teraz częściej dążymy do symetrycznych relacji z władzą i dialogu niż do buntu czy ślepej podległości.
Początek, czyli samotność
Jaką rolę w przypadku buntu odgrywa osobowość człowieka?
Z pewnymi predyspozycjami do buntu, a może nawet dominacji, się rodzimy. To widać choćby u dzieci.