Anna Dąbrowska: – Czy jakiś polityk zwrócił się kiedyś do pani per Joasiu?
Joanna Mucha: – Mówili też Asiu, ale wtedy odpowiadałam im Tomeczku, Sławeczku czy Grzesiuniu. I orientowali się, że te zdrobnienia są w tej politycznej przestrzeni nie na miejscu. Mężczyznom zdrabnianie kobiecych imion i odbieranie nam w ten sposób powagi przychodzi z dużą łatwością. Oni do siebie tak czule i zdrobniale nie mówią.
Wystąpiła pani w dokumencie Grzegorza Karbowskiego „Kobieta bez przestrzeni”, w którym wykazano, że bardziej zrównoważony udział kobiet i mężczyzn w życiu publicznym w polskim społeczeństwie przynosi wymierne korzyści ekonomiczne, wyższą aktywność społeczną, a także sprawniejsze funkcjonowanie państwa. Wykazano też, że mamy w Polsce na tym polu sporo do zrobienia. Mówi pani w tym filmie, że jest jedno pytanie, którego pani nikt nie zadaje. Jakie to pytanie?
Jestem doktorem ekonomii, a nigdy mnie nie pytano, o czym napisałam ten doktorat.
O czym?
Tytuł to: „Racjonalizacja publicznej służby zdrowia w Polsce poprzez system dopłat pacjentów do usług medycznych”. Warto dodać – według moich badań dopłaty nie zracjonalizowałyby naszego systemu.
Rzeczywiście, raczej nie utrwalił się pani wizerunek jako ekspertki od służby zdrowia.
W pierwszej kadencji pracowałam w sejmowej komisji zdrowia. Po długiej, prawie całodniowej sejmowej debacie o ochronie zdrowia, w której miałam obszerne wystąpienie, posypały się pierwsze zaproszenia do mediów, potem wielokrotnie występowałam jako ekspert w tej właśnie dziedzinie.