Ja My Oni

Groźny cień teścia

Trudne relacje z ojcem partnerki

W walce na linii mąż–żona–teść nie ma zwycięzców. Wyniszcza ona każdą ze stron. W walce na linii mąż–żona–teść nie ma zwycięzców. Wyniszcza ona każdą ze stron. Mirosław Gryń / Polityka
Lidia Flis, psycholog, psychoterapeutka i trenerka specjalizująca się w terapii par i małżeństw, rodzin oraz terapii indywidualnej, związana z Pracownią Psychorozwoju Izabeli Kielczyk, o trudnych relacjach z ojcem partnerki.

Relacja teść–zięć, podobnie jak teściowa–synowa, jest obarczona wieloma, dość mocno zakorzenionymi społecznie stereotypami. Wstępując w związek, łatwo ulec tym obiegowym opiniom i postrzegać teścia jako zaborczego ojca, który każdego partnera córki traktuje jak wroga, nie zauważając, że jest już ona dorosła i ma prawo być samodzielna. Niestety, w tym stereotypie może kryć się ziarno prawdy. Zdarza się bowiem, że córka jest dla ojca całym światem. A wtedy potrafi on zrobić wiele, żeby nie stracić pozycji najważniejszego mężczyzny w jej życiu. Dorosła kobieta ma wiele rzeczy zapewnionych, zanim o nie poprosi. Zepsuł się kran – ojciec natychmiast przyjeżdża, żeby naprawić. Odkleił się kafelek – w trybie nagłym robi remont. Rozchorował się wnuk – czuwa przy nim 24 godziny na dobę. Podprogowy przekaz kierowany do zięcia brzmi: ona należy do mnie i nikogo nie wpuszczę na swoje podwórko, ciebie będę tolerował, ale tylko pod warunkiem, że nie wejdziesz mi w drogę. W tej sytuacji zięć nie ma szans poczuć się głową rodziny, ponieważ jego miejsce jest zajęte przez innego mężczyznę.

Relacja, która ma głębokie korzenie

Jeśli jednak obiektywnie przyjrzeć się relacjom, może się okazać, że to zięć czuje się niepewnie w roli głowy rodziny i broni swojej pozycji na wyrost. W takiej sytuacji każda propozycja pomocy ze strony teścia, a nawet sama jego obecność, może budzić u niego obawy, że ktoś obcy wkroczy na jego terytorium, nadszarpnie i tak niepewny autorytet. Zwykle u podłoża problemu leży niskie poczucie wartości zięcia.

Nie bez znaczenia są też jego relacje z własnymi rodzicami. Jeśli wychował się w rodzinie, gdzie ojciec był dominujący, co zmuszało go do walki o swoją autonomię, z dużym prawdopodobieństwem będzie przenosić te wzorce na relacje z mężczyznami lub innymi ludźmi w ogóle. Jeśli jego postawa jest rywalizacyjna, trudno mu ułożyć poprawne stosunki nie tylko z teściem, ale i z partnerką, a w dalszej perspektywie również z dziećmi.

Niechęć teścia wobec zięcia wydaje się uzasadniona wtedy, kiedy rodzic widzi, że córka doznaje krzywdy. Ale zawsze należy zwrócić się w stronę rodziny pierwotnej i zadać kilka pytań. Dlaczego związała się z pijącym partnerem? Bo najprawdopodobniej to znany jej wzorzec.

Dlaczego wybrała kogoś, kim musi się opiekować i nie umie budować partnerskich relacji? Bo prawdopodobnie już jako dziecko pełniła rolę opiekunki, bo np. jedno z rodziców (lub oboje) było niedojrzałe i niestabilne emocjonalnie.

Wojna, w której wszyscy przegrywają

W walce na linii mąż–żona–teść nie ma zwycięzców. Wyniszcza ona każdą ze stron. Zięciowi, najczęściej młodemu mężczyźnie na dorobku, ciężko jest rywalizować z zaborczym człowiekiem, który często ma już wypracowaną pozycję zawodową i finansową albo jest na emeryturze i dysponuje czasem. Jeśli zacznie z nim walczyć, to może nawet po latach wygra tę wojnę, odsuwając teścia od swojej rodziny, ale wyjdzie z niej umęczony. Poza tym start w tym destrukcyjnym wyścigu nie gwarantuje, że na mecie uda się obronić związek. Jeśli żona nie zdołała na czas odciąć psychologicznej pępowiny, to z dużym prawdopodobieństwem stanie po stronie ojca. Będzie zarzucała mężowi niewdzięczność (ojciec przecież tak bardzo nam pomaga) i złą wolę.

Zięć też może złożyć broń, czując się wypalony walką, a nie chcąc stracić rodziny. Uznać: z teściem nie wygram; skoro żonie tak bardzo zależy na ojcu, to muszę zaakceptować jego nadmierną obecność w naszym życiu. Takie usunięcie się w cień sprawia jednak, że oddaje swoje miejsce teściowi, przestaje się starać być dobrym mężem i ojcem.

W obu sytuacjach szczęśliwa nie jest też córka, bo zostaje wepchnięta w rolę arbitra. Nie chce stawać po żadnej ze stron, bo obu mężczyzn kocha. Ma poczucie winy wobec jednego i drugiego, albowiem każdy z nich ma pretensje, że faworyzuje „przeciwnika”. Czuje, że nie umie stanąć na wysokości zadania ani jako córka, ani jako żona. To często doprowadza do depresji, kryzysów małżeńskich, a nawet rozbicia związku.

Kłopoty mają też dzieci. Zaborczy teść najczęściej zawłaszcza również przestrzeń należną rodzicom: wyręcza ich w wychowaniu, udowadnia, że wszystko wie lepiej, łamie zasady, które ustalają, podkopuje autorytet ojca, bo on mówi jedno, a dziadek robi coś zupełnie innego. Obserwując sytuację, w której dziadek zawsze stawia na swoim, dzieci przestają widzieć w swoim ojcu oparcie i męski wzorzec. To powoduje, że czują się zagubione.

I w końcu, szczęśliwy nie jest nawet zaborczy teść. Oczekuje, że córka wypełni mu deficyt miłości, uwagi, poczucia bycia ważnym, sprawi, by był zadowolony i spełniony. Ale spełnienie nie przychodzi, ponieważ jego oczekiwania są nierealne: dziecko nie jest w stanie zastąpić ojcu całego świata.

Granice, które trzeba stanowczo wytyczyć

Granice na linii małżonkowie–ich rodzice i teściowie powinny być określane od początku znajomości, jeszcze przed ślubem czy wspólnym zamieszkaniem pary. Problem w tym, że młodzi ludzie często nie wiedzą, jak powinny przebiegać. Często kiedy orientują się, że ich przestrzeń została naruszona, rodzice mają już ugruntowaną pozycję, z której tak łatwo nie pozwalają się wyrugować.

Młodzi mężczyźni nie reagują w porę, ponieważ wchodząc w rolę zięcia, za wszelką cenę usiłują zaskarbić sobie przychylność teściów. W imię dobrych relacji przymykają oko na niepokojące sygnały. Teść wszedł mi w słowo, podjął decyzję w sprawie mojej rodziny, nie wziął pod uwagę mojego zdania? W gruncie rzeczy nic złego się nie stało. Nieustannie jest obecny w naszym życiu? Ale przecież on tak bardzo o nas dba. Nawet jeśli czują, że postępowanie teścia jest nie na miejscu, to milczą, bo nie chcą wywoływać konfliktów. A teść małymi ruchami coraz bardziej przesuwa granice.

Błędem jest oczekiwanie, że rodzic się zmieni, sam z siebie zacznie zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami dorosłego dziecka. Dlatego to młoda para powinna się nauczyć wytyczać swoje granice. Najlepiej, by były one półprzepuszczalne – z jednej strony chroniące ich związek przed ingerencjami z zewnątrz, z drugiej umożliwiające wchodzenie z rodzicami/teściami w bliskie relacje czy korzystanie z ich pomocy. Jeśli partnerzy między sobą zbudują silną więź i wypracują wspólną wizję własnej rodziny, łatwiej jest im tworzyć zdrowe kontakty z otoczeniem.

Młoda rodzina powinna być koalicją; zgodnie mówić: To my podjęliśmy takie, a nie inne decyzje. Dziękujemy za troskę, ale poradzimy sobie sami. Szczególne zadanie ma tu sama córka. Teść chętniej wysłucha własnego dziecka, zięcia może podejrzewać, że to element wojny o pozycję w rodzinie.

Wspomaganie, po które czasem warto sięgnąć

Zdarza się, że małżonkowie decydują się na pomoc psychoterapeuty, lecz nie zawsze potrafią właściwie rozpoznać problem. W gabinecie psychologa mówią, że ich związek się wypalił, ale nie dostrzegają, że rzecz w ich toksycznych relacjach z rodzicami i teściami, uwikłaniu w szantaże emocjonalne czy zależności finansowe. Dopiero praca z terapeutą pozwala rozpoznać problem i podjąć próbę naprawy sytuacji.

Ważne, by młodzi zrozumieli również psychologiczną sytuację i potrzeby starszych. Nie wystarczy wytyczyć granicę, trzeba jeszcze powiedzieć rodzicowi, gdzie ona przebiega. Zaprosić ojca do swojego życia na nowych zasadach. Zapewnić, że jest ważny. A jednocześnie konsekwentnie trzymać się swoich postanowień.

Moment, w którym córka zaczyna bronić owej autonomii swojej rodziny, dla jej ojca wiąże się z bolesną zmianą. Szczególnie jeśli w jego związku wygasło uczucie, a ani on, ani jego żona nie zadbali o zbudowanie przyjacielskich, partnerskich relacji i córka pozostała centrum jego życia. Albo oboje koncentrują się na córce; komunikują się tylko poprzez dziecko. Gdyby wypuścili je spod swoich skrzydeł, to mogłoby się okazać, że nie umieją spędzać czasu we dwoje.

Specjalista – o ile teść da się zachęcić do terapii – pomoże mu nie tylko wypracować relacje z córką i zięciem, ale też budować życie z partnerką, przyjaciółmi, dzieląc czas między pracę a pasje. Jeśli uda się zbudować prawidłowe stosunki w rodzinie, to teść może być oddaną, pomocną osobą. Na przykład zapewnić córce i zięciowi chwile dla siebie, po prostu miło spędzając czas z wnukami. Dziadkowie w inny sposób budują poczucie wartości dziecka, bo dla nich jest ono najwspanialsze. Przekazują wiedzę o przeszłości i korzeniach rodziny. Po latach z sentymentem wspomina się opowieści dziadka. Trudno zastąpić taką relację, dlatego tak ważne jest, żeby była właściwa.

Ja My Oni „Mężczyzna: instrukcja obsługi" (100120) z dnia 22.05.2017; Jako syn, partner, rodzic; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Groźny cień teścia"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną