Ja My Oni

Produkty wizerunkowe

Mowa ciała: dlaczego jej opanowanie bywa istotne dla polityków

Beata Szydło na początku rządów prawie wcale nie gestykulowała. Beata Szydło na początku rządów prawie wcale nie gestykulowała. Paweł Supernak / PAP
Czego uczą się politycy na drogich i tajnych kursach z mowy ciała.
Nawet dobrze wytrenowani politycy, których gesty nie są spójne z tym, kim są naprawdę, mogą udawać te gesty jedynie przez pewien czas.Paweł Supernak/PAP Nawet dobrze wytrenowani politycy, których gesty nie są spójne z tym, kim są naprawdę, mogą udawać te gesty jedynie przez pewien czas.
Premier Beata Szydło używa dziś otwartych gestów, szerokiego otwarcia ramion.Paweł Supernak/PAP Premier Beata Szydło używa dziś otwartych gestów, szerokiego otwarcia ramion.

Tekst ukazał się w najnowszym Poradniku Psychologicznym „Ja My Oni” o zdolnościach ludzkiego umysłu, rzeczywistych i zmyślonych. Poradnik do kupienia w kioskach, dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym. Przeczytaj spis treści.

Wielu telewidzów ma wrażenie, że politycy przed kamerami uchylają się od odpowiedzi, kluczą, uprawiają jakiś teatr, ukrywają intencje i emocje. Wszystkiemu temu towarzyszy coraz powszechniejsza i intensywniejsza, niekiedy dziwna pantomima: gesty, uśmiechy, grymasy. Intuicja słusznie nam podpowiada, że wszystko to jest wytrenowane. Tyle że jednym musi sprzyjać naturalny talent, inni – choć starają się nad wyraz – osiągają groteskowe efekty. O co właściwie chodzi z tą mową ciała, na której naukę sztaby wyborcze kandydatów na prezydentów, ministrów, parlamentarzystów (na całym świecie) wydają dziś grube miliony?

W książce „Mowa ciała” (ostatnie polskie wydanie z 2017 r.) Allan i Barbara Pease tłumaczą, że kiedy odbiera się jakiś przekaz, nie chodzi wcale o to, co człowiek mówi, ale jak wygląda, kiedy to mówi. Opierając się na badaniach, ustaleniach biologii ewolucyjnej i medycynie (w tym technologii obrazowania mózgu), twierdzą, że aż 80 proc. informacji o ludziach czerpie się nie z ich słów, lecz z zachowania i gestów. Jako niemowlę człowiek jest wyczulony na komunikację niewerbalną. Zanim nauczy się rozumieć wypowiadane do niego zdania, czyta z twarzy i ciała opiekunów. Już ośmiomiesięczne niemowlęta wyłapują niespójności między mimiką a postawą ciała, bardziej ufając tej drugiej. W trakcie dorastania uczy się ludzi, aby skupiać się na słowach, ale ten emocjonalny radar na sprzeczności niewerbalne działa przez całe życie.

Diana Nowek, psycholog, ekspert ds. mowy ciała i wykrywania kłamstwa, założycielka Instytutu Komunikacji Niewerbalnej, przypomina, że pierwotne ciało migdałowate potrafi reagować nawet na bodźce, których człowiek sobie nie uświadamia. – Oznacza to, że system emocjonalny przetwarza informacje szybciej, niż człowiek jest w stanie świadomie je zarejestrować. I dlatego właśnie politycy pracują nad mową ciała – by wpływać na wyborców, inaczej mówiąc – manipulować nimi. Kandydaci na parlamentarzystów PiS brali udział w wielu szkoleniach medialnych i warsztatach psychologicznych, m.in. w programach doradczo-szkoleniowych „Sprawna komunikacja w wystąpieniach publicznych” (koszt 11 tys. zł) i „Sprawna komunikacja publiczna” (22 tys. zł). Stanisław Karczewski, dziś marszałek Senatu, uczestniczył zaś w „Sesji doradczo-warsztatowej dla szefa sztabu wyborczego” (11 tys. zł). Podobne warsztaty przeszli też kandydaci PO. Jedno zostało opisane w fakturach kampanijnych tak: „Przeprowadzenie analizy zachowań interpersonalnych oraz przeprowadzenie treningu psychologicznego na potrzeby kampanii wyborczej” (11 tys. zł).

Czego się tam uczyli? W jaki sposób można do wyborców przemówić innymi niż gardło i usta częściami ciała?

Lekcja 1: Co robić z rękoma

Wydaje się, że podstawowy przedmiot na tych warsztatach dotyczy rąk – tego, co polityk ma z nimi robić. Podobno mistrzami w tej dziedzinie byli prezydent Francji Jacques Chirac, prezydent USA Ronald Reagan czy premier Australii Bob Hawke – dłońmi właśnie pokazywali swoją powagę i znaczenie spraw, które komunikowali. Choć im też zdarzały się wpadki i niespójności. Hawke stawał w obronie podwyżek zaplanowanych dla polityków, przyrównując je do tego, ile zarabiają szefowie firm. Twierdził, że przelewy na dyrektorskie konta znacznie wzrosły i są wyższe niż pensje polityków po podwyżkach. Ale swojej słownej argumentacji nie umiał wesprzeć odpowiednimi gestami. Za każdym razem, gdy mówił o pensjach swoich politycznych kolegów, trzymał dłonie w odległości około metra od siebie. Kiedy zaś wspominał o uposażeniu dyrektorów, zmniejszał odległość do około 30 cm. Jak twierdzą Allan i Barbara Pease, świadczyło to bez wątpienia o tym, że według premiera Hawke politycy wychodzą na tych podwyżkach o wiele lepiej, niż wskazywałyby na to jego słowa.

Wystarczy wpisać w wyszukiwarce nazwisko kilku polskich polityków, aby zobaczyć, jak powszechnym gestem na ich zdjęciach są otwarte dłonie skierowane w stronę rozmówcy. Mówią nam tym gestem: „Jestem szczery”, „Nie mam nic do ukrycia”, „Możecie mi zaufać”.

Szczególnie w obecności kamer i fotoreporterów dbają mocno o to, w jaki sposób się ze sobą witają, a dokładniej – jak podają sobie ręce. Jeden ze sztabowców PiS zwraca uwagę, w jaki sposób Jarosław Kaczyński podaje rękę – często w dominującym uścisku. Polega on na tym, że obejmuje dłoń polityka swoją drugą dłonią. To tzw. rękawica, nazywana też uściskiem polityka. Taki sposób pozwala mu okazać władzę i kontrolę nad drugą osobą, której prawa dłoń jest uwięziona w jego dłoniach. – Ale u prezesa to jest naturalny, a nie wyuczony gest – słyszymy. Wyuczone są już gesty Andrzeja Dudy, który jako prezydent próbuje odmienić swój wizerunek uległego wobec prezesa. Dlatego na wielu zdjęciach można zobaczyć, jak witając się z Jarosławem Kaczyńskim, Duda kładzie swoją drugą rękę na ramieniu prezesa PiS. Wielu odbiorców, nieświadomych mowy ciała, odnosi wtedy wrażenie, że prezydent jest w tym duecie dominujący i kontroluje sytuację. Jarosław Kaczyński w stosunku do Beaty Szydło posuwa się w tym geście jeszcze dalej. Na wielu zdjęciach, ściskając bądź całując jej prawą dłoń, drugą dotyka jej policzka. Tym gestem – opiekuńczej dominacji – nieświadomie wzmacnia autentyczny przekaz, że to on jest z tej dwójki osobą decydującą i dominującą.

Gesty mowy ciała należy czytać w grupach, podobnie jak słowa w zdaniach, należy je też interpretować w określonym kontekście. Ale jest jeden wyjątek od tej reguły – to tzw. wieża – w której palce obu dłoni delikatnie opierają się o siebie pod lekkim kątem, tworząc właśnie kształt wieży, nazywanej też piramidą. Kiedy marketing polityczny dopiero w Polsce raczkował, na początku lat dwutysięcznych, to właśnie tym podstawowym gestem, oderwanym od innych, politycy próbowali dodawać sobie w oczach wyborców pewności siebie i zdecydowania. – Pionierem wieżyczki był w Polsce Andrzej Lepper, a praca, którą wykonał z doradcą wizerunkowym, jest modelowym przykładem, jak z sukcesem można wykreować polityka – mówi Diana Nowek.

Lekcja 2: Co robić z oczyma

Ekspert od mowy ciała, który pracuje z politykami, zwraca uwagę, że ci wyszkoleni już też wiedzą, że patrząc na wyborcę z bliskiej odległości, trzeba kierować wzrok na jego jedno oko, bo taka stabilność wywołuje w ludziach poczucie komfortu i spokoju. Ale kiedy stają do debat telewizyjnych ze swoimi przeciwnikami, to mierzą ich wzrokiem z góry na dół, aby zbić ich z tropu. Są i tacy, którzy zakrapiają atropinę, by powiększyć sobie źrenice – słuchacze ich spojrzenie interpretują jako zaciekawienie tym, co mówią.

Lekcja 3: Jak stać i siedzieć

Wspomniany Andrzej Lepper, były wicepremier w pierwszym rządzie PiS, zmienił też sposób stania: z sylwetki przygarbionej w pozycji spocznij – na sylwetkę na wyprostowanych nogach, w pozycji władzy i siły.

Psychologowie twierdzą, że osoby postrzegane jako wysokie odnoszą większe polityczne sukcesy. Znaczenie wzrostu związane jest z mocą przekazu i autorytetu, jaki nadajemy politykom. W rzeczywistości nie chodzi jednak o to, ile realnie mierzą centymetrów, ale o to, jak my ich widzimy. Wielu osobom Jarosław Kaczyński wydaje się zdecydowanie wyższy, niż jest, a to właśnie z powodu jego stanowczości. Aby wzmocnić ten przekaz, kiedy przemawia na miesięcznicach smoleńskich na Krakowskim Przedmieściu, staje na podeście.

Do Allana i Barbary Pease zgłosił się kiedyś kandydat: w debacie, w czasie której miał zaprezentować swój pomysł na rządzenie krajem, nie wypadł najlepiej. Choć miał 175 cm wzrostu, to był postrzegany jako jeszcze niższy, gdyż jego wystąpienia były łagodne i stonowane. Jego kontrkandydat miał 190 cm wzrostu, a badania pokazały, że ludzie uważają go za jeszcze wyższego, z powodu jego stanowczości i asertywności. Niższemu kandydatowi psychologowie poradzili przed kolejną debatą m.in. obniżenie pulpitu, przy którym przemawiał, by sprawić wrażenie, że odległość między pulpitami a twarzami obu kandydatów jest taka sama. Poradzono mu też, aby kamera, która go filmuje, była nieco obniżona i robiła ujęcia od dołu, a będzie wydawał się wyższy. I jeszcze – by swój przekaz kierował prosto do kamery, bo widz będzie miał wrażenie, że zwraca się bezpośrednio do niego. Jak piszą w swojej książce, po zastosowaniu tych wskazówek kandydat z niższym wzrostem został uznany przez wyborców za zwycięzcę debaty, media pisały o jego „nowym przywódczym stylu”, a po wyborach został on przywódcą kraju. Jaki z tego wniosek? „Wyborcy niespecjalnie interesują się tym, co politycy mają do powiedzenia w debatach i niewiele z tego pamiętają. Wybierają swoich kandydatów na przywódców na podstawie swojego wrażenia” – twierdzą Pease.

Lekcja 4: Jak być spójnym

Diana Nowek z ciekawością obserwuje wiceministra Patryka Jakiego: – Podczas jego wypowiedzi i przemówień w Sejmie po jego twarzy i gestach widać wszystkie niespójności, manipulacje słowne czy historie, które wymyśla. Kilka miesięcy temu Jaki z trybuny sejmowej podał, „że mieszkańcy okręgu pana posła Kropiwnickiego skarżą się, że pan poseł Kropiwnicki w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską”. Potem za to przepraszał. Nowek zwraca uwagę, że w pierwszych sekundach wystąpienia sejmowego widać było u Jakiego silną kontrolowaną mikroekspresję pogardy i wstrętu. Ale już w kolejnych sekundach widać, że Jaki zdaje sobie sprawę, iż balansuje na krawędzi, bo zaczyna przestępować z nogi na nogę – bujać się na obie strony. – Czyli nastąpiła silna reakcja emocjonalna oraz zastrzyk adrenaliny. Nogi dostały sygnał, że powinny „uciekać” – analizuje Nowek.

Według znawców nawet dobrze wytrenowani politycy, których gesty nie są spójne z tym, kim są naprawdę, z ich przekonaniami, z faktami, mogą udawać te gesty jedynie przez pewien czas. W końcu ciało wysyła sprzeczne sygnały niezależne od tego, czego się nauczyło. Da się wyczuć fałsz.

W tym kontekście warto przyjrzeć się ewolucji, jaką zwłaszcza w ruchach dłońmi przeszła Beata Szydło. Na początku rządów prawie wcale nie gestykulowała, ręce trzymała pod pulpitem, co zresztą – jak zauważają eksperci – było spójne z jej wizerunkiem. Potem nauczono ją, że ma gestykulować, bo ludzie potrzebują ekspresji w jej przemowach, ale nie poszło to w dobrą stronę. Machała rękami, wygrażała palcem, zaciskała pięści, co oceniono za zbyt agresywne i odejmujące jej stabilność. Dlatego znów przystąpiono do treningu i uczono ją otwartych gestów, szerokiego otwarcia ramion. – Ale to z kolei nie pasuje do jej charakteru, choć wielu wyborców jest w stanie dzięki tym gestom w pewne cechy pani premier uwierzyć – słyszymy od badacza mowy ciała.

Lekcja 5: Jak być „szczerym” i „mocnym”

W politykach szukamy charyzmy, pewności siebie wyrażanej w postawie, mocnym głosie, stabilnym kroku i pewnej gestykulacji. Wspomniana już wieżyczka z rąk dodaje kompetencji. – Ale uwaga! Będzie wyglądała groteskowo u kogoś, kto jest zgarbiony, niepewny siebie, mówi cichym i drżącym głosem. Każdy widz wyczuje sztuczność i niespójność niewerbalną – mówi Diana Nowek. Właśnie z tego powodu politycy są trenowani tak długo, aż poczują się swobodnie z nowym wizerunkiem i nowym zestawem gestów. Nowek zwraca też uwagę, że jeśli polityk nie popracuje nad umiejętnością wyrażania emocji, nawet najlepiej dobrany wizerunek nie zadziała. – Polityk musi wzbudzać uczucia, najlepiej miks pozytywnych i negatywnych nie może być nijaki, nudny, ponieważ wyborca go nie zapamięta. Emocje mają wzmacniać przekaz – i tutaj kluczowa jest spójność komunikatów werbalnych i niewerbalnych. Jeśli mówimy o czymś, co nas złości twarz powinna być napięta, a głos wzburzony. Wtedy przekaz jest szczery dla odbiorcy – mówi ekspertka. Dodaje, że już kilkunastu polskich polityków opanowało tę sztukę bardzo dobrze. Dlatego też – choć wiemy, że starają się nami manipulować za pomocą całej tej maskarady z rękoma, nogami, oczyma itd. – tak często dajemy się im nabrać.

Pewien ekspert, który nie chce ujawniać nazwiska, mówi, że dla jego branży w naszym kraju wiele znaczył Donald Tusk: – Dużą wagę przywiązywał do mowy ciała, pracował nad tym, aby była ona spójna z tym, co mówi. A co ważniejsze, miał do tego wrodzony talent, który eksperci tylko rozwijali. Twierdzi, że Andrzej Duda jest dość udanym produktem wizerunkowym, którego w kampanii sztabowcy dobrze wyuczyli mowy ciała (za podobno ogromne pieniądze). – I choć często nie jest ona spójna ze słowami, które wypowiada, czy z jego decyzjami, to komunikat niewerbalny – o silnej i poważnej prezydenturze – ma odzwierciedlenie w wysokich słupkach poparcia dla prezydenta.

***

Jak bronić się przed manipulacjami, do których politycy wykorzystują mowę ciała?

1. Należy uświadomić sobie, że politycy chcą grać na ludzkich emocjach, aby widzowie nie korzystali za często z logiki. Sprawdzajmy więc komunikaty, które słyszymy, szukając przede wszystkim faktów i danych. Nie wierzmy od razu we wszystko.

2. Politycy wytrenowani w mowie ciała będą mieli opóźnioną gestykulację w stosunku do słów. Szczere gesty występują 1–2 sekundy przed komunikatem werbalnym, według zasady – ciało jest szybsze niż słowa.

3. W trakcie oglądania wywiadu warto wyłączyć dźwięk i skupić się na obserwacji mowy ciała i mimiki. Czy są spójne? Co czujemy, patrząc na występującego. Czy nasze odczucia pokrywają się z jego wcześniejszymi słowami?

4. Warto zapoznać się z literaturą opisującą manipulacje wyborcze, np. „Mózg polityczny” Drew Westen; „Mowa ciała” Allan i Barbara Pease.

Tekst ukazał się w najnowszym Poradniku Psychologicznym „Ja My Oni” o zdolnościach ludzkiego umysłu, rzeczywistych i zmyślonych. Poradnik do kupienia w kioskach, dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym. Przeczytaj spis treści.

Ja My Oni „O niezwykłych zdolnościach umysłu” (100126) z dnia 20.11.2017; Wśród zbiorowych złudzeń; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Produkty wizerunkowe"
Reklama
Reklama