W poznańskim Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN ma (miała) się odbyć 27 kwietnia ceremonia wręczenia Antoniemu Macierewiczowi medalu Przemysła II. Uroczystość ma uświetnić występ artystyczny Haliny Łabonarskiej i Jerzego Zelnika, po czym główny bohater spotkania wygłosi wykład o najnowszych ustaleniach obywatelskiego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Na wydarzenie zaprasza Akademicki Klub Obywatelski, choć jak się dowiadujemy z innych źródeł, dyrektor Instytutu, prof. Marek Figlerowicz odmówił zgody na zorganizowanie imprezy.
Prof. Figlerowicz wyjaśnił „Gazecie Wyborczej”: „Rzeczywiście, jeden z naszych współpracowników złożył w sekretariacie wniosek o możliwość skorzystania z naszej sali na spotkanie AKO. Ale ani słowa nie było tam o zamachu czy Macierewiczu. Przeprowadzaliśmy już rozmowę na ten temat. I zdecydowanie nie zgadzam się na próbę wykorzystania PAN do celów politycznych. Oczywiście wynajmujemy nasze sale politykom, artystom, ale na pewno nie będzie się to odbywało w taki sposób.”
Czy i gdzie odbędzie się dekoracja Antoniego Macierewicza - nie wiadomo, pozostaje jednak problem, co mają czynić instytucje publiczne w podobnych wypadkach. Akurat w przypadku instytutu naukowego sprawa jest prosta – w przeciwieństwie np. do uniwersytetów, nie pełni on w naturalny sposób funkcji przestrzeni publicznej. Jego robota polega na prowadzeniu badań i upowszechnianiu ich wyników. Chemia bioorganiczna nie zajmuje się wyjaśnianiem katastrof lotniczych, Antoni Macierewicz nie zajmuje się chemią bioorganiczną.
Ba, Antoni Macierewicz nie zajmuje się w ogóle nauką i jego wystąpień nie sposób nazwać naukowymi. Bo na pewno niewiele wspólnego z nauką ma „raport smoleński”, o czym jednak wielokrotnie w „Polityce” pisaliśmy. Dla przypomnienia jedynie fakt najważniejszy – naukowego statusu nie może mieć opracowanie, którego autorzy odmawiają podania źródeł swojej wiedzy. W zasadzie więc zostały wyczerpane wszystkie argumenty dlaczego instytut Polskiej Akademii Nauk nie powinien gościć wydarzenia nie mającego z nauką nic wspólnego, nawet jeśli je organizuje Akademicki Klub Obywatelski.
A co z innymi instytucjami publicznymi? Powinny wpuszczać Antoniego Macierewicza? Cóż, jest on osobą, która jawnie podważa legalność instytucji państwowych. Jako wolny człowiek może takie sądy formułować, licząc się wszakże z konsekwencjami. Najłagodniejsza to ta, że nie będzie mieć wstępu do instytucji publicznych. W zasadzie, gdyby Antoni Macierewicz był konsekwentny, to sam unikałby obecności w takich instytucjach, by nie osłabiać swojej zasadniczej tezy. Szczęście jednak sprzyja i dzięki zrozumieniu złożoności sytuacji przez dyrektora Instytutu Chemii Bioorganicznej Antoni Macierewicz uniknie kłopotliwej sytuacji, w jakiej postawił go Akademicki Klub Obywatelski.