Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Chrońmy żurawie

Stocznia Gdańska w obiektywie Michała Szlagi

Właściciele Stoczni wycofali się z produkcji statków i wystawili dźwigi na sprzedaż. Właściciele Stoczni wycofali się z produkcji statków i wystawili dźwigi na sprzedaż. Michał Szlaga / Archiwum prywatne
Rozmowa z Michałem Szlagą, fotografującym od 13 lat Stocznię Gdańską, o niszczeniu substancji tego historycznego miejsca.
Willa dyrektora Stoczni Cesarskiej (od 1888 r.), potem żłobek zakładowy. Stan z 2007 r.Michał Szlaga/Archiwum prywatne Willa dyrektora Stoczni Cesarskiej (od 1888 r.), potem żłobek zakładowy. Stan z 2007 r.

Jakub Knera: – Kiedy pierwszy raz zobaczył pan stocznię?
Michał Szlaga: – Pochodzę z Kaszub, z leśnej miejscowości pod Przywidzem. Od drugiego roku życia przyjeżdżałem do Gdańska mniej więcej na miesiąc w ciągu roku. Jeździłem SKM, tramwajami i ciągle mijałem dźwigi stoczniowe, które wbiły mi się w pamięć.

Fotografia okazała się sposobem, aby znaleźć się bliżej nich?
Bawiłem się aparatem od czwartej klasy szkoły podstawowej, a w 1999 r. dostałem się na Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Wtedy o współczesnej fotografii artystycznej nic nie wiedziałem. Doszedłem do wniosku, że instytucjonalne wsparcie szkoły może być pretekstem, aby dostać się do stoczni. Po raz pierwszy wszedłem tam w 2000 r. – dostałem pisemną zgodę od ówczesnego dyrektora Bogdana Oleszka, który później regularnie przedłużał mi pozwolenia. Po dwóch latach trzeba było zwrócić się do nowego właściciela terenu. Ale wtedy już byłem „osobą ze stoczni” – ludzie mnie kojarzyli i dalej pozwalali wchodzić.

Co zaintrygowało pana w tym miejscu?
To, że zakład był zamknięty i niedostępny. Kiedyś przyjechaliśmy tu garbusem ze znajomym i oglądaliśmy stocznię w nocy. Intrygowały mnie dźwięki tego miejsca, nawet jeśli pozornie nic się nie działo. Nocą wszystko było inne: oświetlenie, zapach wody, smaru, farby, a w końcu wschód słońca.

Ile razy słyszał pan: A po co pan te zdjęcia robi?
Ciągle. Czym innym jest zgoda od dyrektora generalnego, a czym innym wejście na kolejny wydział i wytłumaczenie wszystkim, co ja właściwie robię.

Polityka 36.2013 (2923) z dnia 03.09.2013; Kultura; s. 83
Oryginalny tytuł tekstu: "Chrońmy żurawie"
Reklama