Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Uwięzieni w słowach

Recenzja książki: James Schuyler, "Co na kolację?"

materiały prasowe
Powieść „Co na kolację?” z 1978 r. to rodzaj komedii salonowo-szpitalnej.

Nazywano go „najlepiej strzeżoną tajemnicą amerykańskiej poezji”. James Schuyler był tym czwartym – obok Franka O’Hary, Johna Ashbery’ego i Kennetha Kocha – najmniej znanym poetą słynnej szkoły nowojorskiej. Późno debiutował, a przez większość życia tułał się po szpitalach psychiatrycznych. Mieszkał aż do śmierci w 1991 r. w słynnym Chelsea Hotel w Nowym Jorku. Pomiędzy atakami obłędu i paranoi pisał wiersze – arcydzieła, które w Polsce mogliśmy poznać dzięki „Literaturze na Świecie”. A za chwilę dostaniemy jego „Trzy poematy” w przekładzie poetów: Andrzeja Sosnowskiego, Marcina Sendeckiego i Bohdana Zadury.

Powieść „Co na kolację?” z 1978 r. to rodzaj komedii salonowo-szpitalnej. Wchodzimy w świat znany z książek Updike’a: amerykańskie przedmieścia i kilka par, które spotykają się na brydżyka, piją drinki i rozmawiają o chorobach, zdradach, narkotykach i wypiekach. Jednak ten świat pokazany jest zupełnie inaczej. Tutaj wszyscy nieustannie gadają, powieść składa się z niemal samych dialogów.

Schuyler miał słuch do klisz językowych i wyjątkowy zmysł imitacji, i dlatego rozmowy bohaterów często przypominają telenowelę. Fabuła też jest konwencjonalna: Lottie, alkoholiczka trafia do szpitala psychiatrycznego, a w tym czasie jej mąż ma romans z wdówką. Okazuje się jednak, że salon jest wszędzie, pacjenci są może nieco bardziej wulgarni niż goście w bawialni, ale również prowadzą podobne rozmowy. Chodzi bowiem o to, że to nie bohaterowie rozmawiają, ale to język nimi mówi. Co pewien czas ktoś wrzaśnie i wyjdzie z sali, ale z więzienia języka nie można uciec. Jednocześnie jest coś poruszającego w tym, że zdaniami jak z kolorowego czasopisma postaci opowiadają o bezsenności, beznadziei czy o pustych popołudniach kur domowych, których nie da się przetrwać bez butelki. Schuyler potrafi uchwycić komizm języka, ale pomiędzy wierszami jest wielkie współczucie dla wszystkich uwięzionych w swoich rolach i słowach. A na kolację tego dnia były klopsiki.

James Schuyler, Co na kolację?, przeł. Marcin Szuster, W.A.B., Warszawa 2012, s. 254

Polityka 20.2012 (2858) z dnia 16.05.2012; Afisz. Premiery; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Uwięzieni w słowach"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną