Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Naród ponad wszystko

Nadszedł kolejny sezon demonstracji skrajnych nacjonalistów. Nienawiść do obcych, mniejszości etnicznych i seksualnych trwa. Kto nadal wierzy, że inny to wróg?

Kontrmanifestację wobec tegorocznego Marszu Tolerancji w Krakowie działacze Narodowego Odrodzenia Polski mogą uznać za połowiczny sukces. Mimo apeli o niewpuszczenie parady na Rynek, mimo usianych wulgaryzmami wezwań do ataków na jej uczestników, pod kościołem Mariackim załopotały tęczowe flagi. Naprzeciwko nich jednak, oddzielony policyjnym kordonem, chybotał się lasek naklejonych na dyktę plakatów przedstawiających kopulujące ludziki w przekreślonym czerwonym kółku z podpisem „Zakaz pedałowania” i kserokopii okładek pisma „Szczerbiec”. A z rozpieranych nacjonalistyczną dumą młodych piersi szło w świat wołanie „Wielka Polska katolicka”, przeplatane prostszym w odbiorze: „Wypierdalać!”.

Wcześniej kolumna około 200 osób z transparentami NOP maszerowała dookoła Rynku. Trochę ogolonych głów, więcej 13–14-letnich gimnazjalistów w bluzach z kapturem. Blondyn w zielonej drelichowej marynarce biega między czołem pochodu i końcem, intonując przez megafon kolejne okrzyki. Zdenerwowany ucina wyrywające się z szeregów hasło: „Znajdzie się kij na pedalski ryj!”. Gdy policjanci apelują o rozwiązanie nielegalnego zgromadzenia, próbuje negocjować. Kończy się na kilku zatrzymaniach i zapowiedziach wniosków do sądu grodzkiego. Krakowska manifestacja była nielegalna, ale organizujące ją NOP to działająca zgodnie z prawem partia – jedyna w Polsce otwarcie głosząca nacjonalizm.

Nowi Ludzie

Z programu NOP: „Dążymy do odbudowy podstawowych wartości naszej kultury i cywilizacji; praw i zasad moralnych, godności, honoru, prawdy. Duchowego odrodzenia i materialnego rozwoju Polski nie osiągniemy bez kreacji Nowego Człowieka – świadomego swych obowiązków wobec Ojczyzny i Narodu, twórczego, dynamicznego, dostojnego”. Adam Gmurczyk, prezes Narodowego Odrodzenia Polski, z perspektywy niemal 30 lat działalności uważa, że kreacja idzie całkiem nieźle, choć jak patrzy na swoich Nowych Ludzi w kontaktach z policją, to myśli, że są zbyt spokojni.

NOP uważa się za spadkobiercę skrajnie prawicowego przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego, założonego w kwietniu 1934 r. i zdelegalizowanego po dwóch miesiącach pod zarzutem naruszania porządku i podsycania nienawiści politycznej i rasowej. Jako data powstania NOP podawany jest 10 listopada 1981 r. (zbieżność z rocznicą nocy kryształowej przypadkowa). Ale Gmurczyk, dziś krępy 44-latek z długą grzywką, podkreśla, że początkowe lata to niesformalizowana działalność dyskusyjna. W 1992 r. NOP formalnie rejestruje się jako partia. Za swój wyróżnik przyjmuje coraz bardziej radykalny sprzeciw wobec soborowej reformy w Kościele. Później: negowanie Holocaustu, m.in. na łamach założonego na początku lat 90. magazynu „Szczerbiec”. Przyczynia się w ten sposób do wprowadzenia karalności kłamstwa oświęcimskiego.

Konkurentem Narodowego Odrodzenia Polski do tytułu prawdziwego spadkobiercy przedwojennych nacjonalistów, nawiązującym do ich tradycji również nazwą, jest Obóz Narodowo-Radykalny. Jego członkowie rejestrują swą działalność w formie stowarzyszeń zwykłych w starostwach od 2003 r. Na krakowskim Marszu akurat Obóz widoczny był słabo. Nie zwykł jednak opuszczać obchodów 3 Maja na Górze św. Anny ani rocznicy najazdu na Myślenice i zniszczenia tamtejszych żydowskich sklepów przez bojówkarzy w 1936 r. ONR deklaruje na swych stronach, że chce zdobyć młodzież dla Polski. I że nieskrępowany demokratycznymi ograniczeniami będzie swoją misję realizować wszystkimi dostępnymi środkami. Działacze Obozu z „Polityką” nie rozmawiają. Rzecznik ONR Tomasz Greniuch, posługujący się pseudonimem Piasecki, e-mailem udziela zdawkowych odpowiedzi na przesłane pytania.

Pierwsze grupki skrajnych narodowców, przekształcone potem w ONR, skrzykiwały się niezależnie od siebie w latach 90. W 2005 r. w Częstochowie postanowiły zjednoczyć się pod wspólnym szyldem, ale de facto do dziś działają jako sieć formalnie niezwiązanych ze sobą 17 brygad – po jednej na województwo, z dodatkową, osobną, podhalańską. Organizacja nie ma ogólnopolskich centralnych władz. Marcin Kornak, redaktor naczelny antyfaszystowskiego magazynu „Nigdy Więcej”, opisującego m.in. działalność grup nacjonalistycznych, uważa, że w ostatnim czasie to ONR przyciąga więcej młodzieży niż NOP, dzięki większej aktywności, działalności wiecowej. ONR szacuje dziś swe szeregi na ponad 300 koszul. Liderzy NOP wielkość skupionego wokół partii środowiska oceniają na 1,5 tys. osób, ale szczegółowych rejestrów nie prowadzą. Mniej sformalizowane zaangażowanie jest też wygodniejsze dla organizacji w razie złapania demonstranta na wykrzykiwaniu faszyzujących haseł czy doniesień o pobiciach na tle rasowym.

Kochankowie Idei

Adam Gmurczyk z wyraźną satysfakcją przyznaje, że fakt, iż NOP wciąż istnieje, trudno racjonalnie pojąć: – Nie mamy możliwości, które w klasycznych partiach są elementem wabiącym „aktywistów”: nie oferujemy stanowisk, etatów, nie posiadamy państwowych dotacji. A przychodzą do nas ludzie, którzy nie tylko chcą, ale i działają, dodatkowo w formie składek finansując działalność. Z obronionej w Instytucie Socjologii UW pod kierunkiem prof. Wojciecha Modzelewskiego pracy magisterskiej Marii Pyckiej „Nacjonalizm Narodowego Odrodzenia Polski (1981–2005)” wynika, że 83 proc. działaczy NOP to studenci i osoby z wyższym wykształceniem, a pozostałe 17 proc. deklaruje chęć dalszej nauki. Sam Gmurczyk, z wykształcenia historyk, pracuje jako grafik komputerowy, pod pseudonimem pisuje też felietony.

Chłopak z megafonem z krakowskiej kontrmanifestacji to Bartosz Biernat, student zaocznej historii na UJ, magazynier, syn nauczycielki polskiego i taksówkarza, przewodniczący dzielnicy małopolskiej – zdaniem Gmurczyka – jednej z najaktywniejszych w kraju. – NOP różni się od innych partii, bo stawia ducha nad materią – mówi z przekonaniem. – To też szkoła nowoczesnego nacjonalizmu. Nacjonalizm dla Bartosza znaczy wolność – narodu i jednostki, w takiej właśnie kolejności. Bartosza wkurza propaganda demoliberalnych mediów nazywających jego organizację faszystowską, podczas gdy faszyzm zakładał, że państwo dominuje nad narodem. A według nacjonalistów państwo to tylko narzędzie w służbie narodu. Uważa, że świetnie spointowały te zarzuty plakaty NOP z hasłem „Faszyzm – my jesteśmy gorsi”. – A poważnie, gorsza od faszyzmu jest chyba tylko tzw. demokracja liberalna – ustrój, w którym wspierani przez media demagodzy zamieniają się stołkami.

Jeśli NOP kiedyś dojdzie do władzy, wprowadzi ustrój wolnościowy oparty na samorządach. Kształceniem elit zajmie się Organizacja Polityczna Narodu złożona z tych, którzy zawsze bezkompromisowo stali po stronie wolnej, niepodległej Polski. – Tu nie będzie subiektywizmu. Może według pani po stronie ojczyzny mógłby stać zwolennik UE, ale my obiektywnie uznamy, że to nieprawda. Dla Bartosza, obiektywnie, wejście do Unii to oddanie polskiej suwerenności. Podobnie uważa Klaudia Krzych, licealistka, szefowa żeńskiej sekcji młodych NOP w Krakowie. Jak chwali Biernat – bardzo pomocna w akcji rozwieszania plakatów „Wyrwać chwasta!” przeciwko książce Jana Grossa „Strach”. Klaudia do NOP trafiła rok temu. – Zdecydowało nastawienie do religii, do skrzywień seksualnych, a także do UE, której działalność nie sprzyja naszemu krajowi – recytuje.

Samo hasło „Wyrwać chwasta” to, jak zapewniają działacze NOP, jedynie przenośnia. Choć w filmie „Psy”, z którego pochodzi, oznaczało fizyczną eliminację, nie jest zachętą do zabójstwa. Ale jeśli ktoś zrozumie dosłownie, to trudno. Bo na przykład Konrada Bednarskiego z Łęcznej, lat 39, przedsiębiorcę-gazownika, bardzo boli, że w „Strachu” szkalowany jest polski naród, który ma przecież najwięcej drzewek Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Książki co prawda nie czytał, ale z relacji wie, co zawiera.

ONR w Brzegu, ten pierwszy zarejestrowany oddział, powstał w roku referendum akcesyjnego. Stworzyło go kilku miłych chłopców, których lider, syn spokojnej rodziny, dał się wcześniej poznać jako sumienny współpracownik lokalnej gazety. W starostwie zapanowała konsternacja, gdy Tomasz Wachowski przyniósł do rejestracji organizacji statut odwołujący się do nacjonalistycznej tradycji. Ponieważ starosta się sprzeciwił, chłopcom pozostało zapisać się w rejestrze jako stowarzyszenie zwykłe, co nie daje np. możliwości korzystania z ofiarności publicznej.

W święta narodowe składali przed pomnikami kwiaty, jeździli na Górę św. Anny. Żadne ogolone głowy, żadnych ekscesów w mieście. W Brzegu na licznych tu Romów czasem ktoś napada, ale według policji to zwykłe chuligaństwo, nie rasizm. Wachowski na profilu w naszej-klasie pod zdjęciem USG przedstawiającym synka pisze: „nasze Szczęście... (pamiętamy 14 słów)”. To szyfr inspirowany „Mein Kampf”, slogan neonazistów „Musimy zabezpieczyć egzystencję naszej rasy i przyszłość dla białych dzieci” (w angielskim oryginale 14 słów). Ale nawet, gdyby ktoś wiedział, o co chodzi, to przecież nie potraktuje tego poważnie. Kolega Wachowskiego, Greniuch, też jest miły. Poleca lekturę swojego bloga, na którym przedstawia się jako „niepoprawny romantyk – kochanek Idei” i prezentuje się w geście salutu rzymskiego.

Czekać trochę wstyd

W szeregach nacjonalistów są kuriozalni karierowicze, szukający niestandardowych środków tworzenia własnej legendy, są tacy, co po prostu lubią przygrzmocić, jednak zdaniem dr. Michała Bilewicza z Centrum Badań nad Uprzedzeniami przy Wydziale Psychologii UW, większość to szczerzy wyznawcy nacjonalistycznych idei.

Moment, w którym Nowy Człowiek się rodzi, trudno uchwycić. Ani Bartosz Biernat, ani nawet Adam Gmurczyk nie potrafią powiedzieć, kiedy zrozumieli, że to w nacjonalizmie tkwi prawda. Wiedzieli zawsze, i już. Czasem takiej wiedzy sprzyja rodzinna legenda o dziadku partyzancie, częściej bezwiednie wyrażana w polskich domach niechęć do Żydów czy Niemców. Wymyka się także granica, za którą sympatyk formacji głównego nurtu, takiej jak PiS, staje się radykałem spod znaku NOP czy ONR. W Obozie udziela się syn byłego posła PiS Jana Piczury z Podhala; na spotkanie z Tomaszem Greniuchem, jako autorem książki o kpt. Henryku Flame „Bartku”, żołnierzu NSZ, zaprasza obecny poseł PiS Stanisław Pięta.

Michał Bilewicz podkreśla, że powstawanie prawicowego autorytaryzmu, jak fachowo określa się postawę członków nacjonalistycznych organizacji, jest napędzane przez lęk i poczucie niepewności. Według klasyka Ericha Fromma, autorytarny charakter społeczny tworzy się u członków grup, których sytuacja się pogarsza, a które nie pozwalają sobie na otwarte wyrażenie buntu. Tak było w przypadku sklepikarzy, rzemieślników i urzędników w Niemczech lat 30. Podobne procesy, przy zachowaniu proporcji, zachodziły w transformującej się Polsce ubiegłej dekady, a później tuż przed integracją z UE.

Można więc liczyć, że również w wyniku naturalnych procesów społecznych nacjonalizm będzie zanikał. Ale w oczekiwaniu na to – jakoś wstyd.

Polityka 20.2008 (2654) z dnia 17.05.2008; Kraj; s. 32
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną