Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Życie seksualne pierwotniaków

Ile mamy płci w naturze i co to właściwie oznacza?

PALOMA Aviles / StockSnap.io
Sejmowa debata o związkach partnerskich pokazała, że posłowie nie mają pojęcia o podstawach biologii. Zgodnie z naturą, na którą często się powołują, niektóre gatunki mogą mieć nawet i 100 płci.
Czterobłonówka. U tych pierwotniaków do zbliżenia często dochodzi w tworzonych spontanicznie trójkątach.BEW Czterobłonówka. U tych pierwotniaków do zbliżenia często dochodzi w tworzonych spontanicznie trójkątach.
Szympanse bonobo - nasi najbliżsi kuzyni. U tych małp zachowania homoseksualne są częstsze niż heteroseksualne.Kabir Bakie/Wikipedia Szympanse bonobo - nasi najbliżsi kuzyni. U tych małp zachowania homoseksualne są częstsze niż heteroseksualne.

Tekst ukazał się w tygodniku POLITYKA w lutym 2013 r.

Politycy z prawej strony sali sejmowej z lubością posługują się pojęciem prawa naturalnego. Nie zdają sobie jednak sprawy, że powołują się na coś, co dla każdego ma inne znaczenie. Prawo naturalne to bowiem słowo wytrych, pozwalające określić każdą normę według własnego widzimisię. Odwołania konserwatystów do prawa naturalnego pojawiają się najczęściej w dyskusjach na temat spraw obyczajowych, ale właśnie w tych sprawach natura prezentuje szczególnie szerokie normy.

Homo u zwierząt

Homoseksualizm, tak piętnowany przez prawicę jako rzekomo nienaturalny, występuje u ponad 1500 gatunków zwierząt. Pierwotniaki, np. znany ze szkoły podstawowej pantofelek, mogą mieć dwie płci (zwane też typami płciowymi), tak jak ludzie. Ale już ich bliski krewniak o wdzięcznej nazwie Tetrahymena (czyli czterobłonkówka – w wolnym tłumaczeniu z łaciny) ma płci siedem. Często występujący w kałużach pierwotniak Euplotes ma ich 10, a inny – o nazwie Stylonychia – aż 100!

Choć akt płciowy, zwany u tych organizmów koniugacją, zwykle odbywa się między osobnikami o różnej płci, i u nich dochodzi do zbliżeń homoseksualnych. Co ciekawe, nie dochodzi wówczas do zapłodnienia. Taką homoseksualną koniugację można więc uważać za bezproduktywną z punktu widzenia genetyki. Ale możemy się domyślać, że z punktu widzenia pierwotniaków nie jest to proces bezproduktywny, gdyż przecież może dostarczać im przyjemności i poczucia bliskości. Biologia nie dysponuje jeszcze metodami pozwalającymi zweryfikować tę hipotezę.

Dzięki obecności wielu płci pierwotniaki mogą się oddawać o wiele bardziej wyrafinowanym przyjemnościom. Przykładowo, wspomniana wyżej Tetrahymena spontanicznie tworzy trójkąty koniugacyjne. Przy pomocy człowieka, w zaciszu laboratorium, próbuje zaś koniugować nawet w czworokątach! Zgodnie z konserwatywnym pojęciem normalności, akt płciowy w trójkącie należałoby więc uznać za zgodny z prawem naturalnym, a czworokąt już nie, gdyż wymaga ingerencji człowieka. Z najbardziej kardynalnych praw natury wynika więc spora liczba bezeceństw, które wyprawiają setki i tysiące pierwotniaków w każdym wazonie z kwiatami na stole posłów i posłanek, tak z PiS, jak i z Ruchu Palikota. I jednych to gorszy, a innych nie.

Determinacja płci u pierwotniaków zależy od obecności specyficznych molekuł. Osobnik płci X posiada molekuły x, płeć Y zawdzięcza swe jestestwo innej molekule, określanej jako y. Za produkcję takich, a nie innych cząsteczek odpowiedzialne są geny. Te zaś – jak wiadomo z praw natury – mogą, a nawet muszą podlegać mutacjom dla podtrzymania procesu ewolucji. Dzięki nim jedna z płci może więc z czasem zmienić się w inną. Co więcej, w trakcie ewolucji wykształcają się płci, których do tej pory nie było. Mogą też zanikać te do tej pory istniejące. To zresztą bardzo uproszczony opis każdego zjawiska biologicznego. Prawicowi dogmatycy określą zaś zapewne te prawa natury mianem relatywizmu.

Jak tworzy się płeć

Determinacja płci u ludzi i innych ssaków (a także u innych kręgowców) jest procesem o wiele bardziej złożonym niż u organizmów jednokomórkowych. Wynika to ze specjalizacji poszczególnych komórek organizmu. W determinacji płci ważną rolę odgrywa wyłonienie w kształtującym się organizmie komórek płciowych, a następnie gonad, czyli jajników i jąder, jak i zewnętrznych narządów płciowych. Później, w okresie dojrzewania, pojawiają się trzeciorzędowe cechy płciowe, jak przykładowo owłosienie ciała, np. na klatce piersiowej u mężczyzn, a nie u kobiet.

Nie wszystkim wiadomo, że komórki płciowe u kręgowców, a więc i u człowieka, nie powstają wcale w miejscach, gdzie utworzą się gonady. U płazów już w niezapłodnionej komórce jajowej znajduje się region cytoplazmy, z którego w przyszłości powstaną te właśnie komórki. U ssaków tzw. komórki prapłciowe tworzą się w ogóle poza zarodkiem, w tzw. endodermie pozazarodkowej. Są to ruchliwe komórki, które wędrują w organizmie i zasiedlają obszar przyszłych gonad. Jeśli w trakcie tej wędrówki napotkają jakieś niespodziewane przeszkody, to po prostu nie trafią do gonad i osobnik taki będzie sterylny, gdyż nie będzie posiadał w ogóle komórek płciowych.

Determinacja płci jest procesem niezwykle złożonym, wymagającym koordynacji pomiędzy wieloma niezależnymi od siebie zdarzeniami. Z tego powodu dość często któryś z etapów owej koordynacji zawodzi. Wówczas mamy do czynienia z różnymi odstępstwami od normy. Poza obecnością zewnętrznych narządów płciowych inne cechy, określające przyszłą rzeczywistą płeć, płodność i seksualizm człowieka, nie są widoczne tuż po narodzinach. Dlatego określa się płeć dziecka po wyglądzie właśnie tych narządów.

Jest to oczywiście kryterium najbardziej ewidentne. Pomyłki zdarzają się jednak stosunkowo często. Nasza płeć jest w dużym stopniu zdeterminowana genetycznie: kobieta powinna mieć dwa chromosomy X, podczas gdy mężczyzna jeden chromosom X i jeden Y w każdej komórce ciała. Ale determinizm płciowy nie jest absolutny. Między innymi dlatego, że ostatecznie płeć determinowana jest przez wpływ hormonów płciowych. Zdarza się więc, że genetyczny mężczyzna może okazać się kobietą.

Osobniki z tzw. zespołem feminizujących jąder (syndrom Morrisa lub zespół niewrażliwości na androgeny) wyglądają zupełnie jak dziewczynki. Dorosłe są kobietami z doskonale rozwiniętymi zewnętrznymi cechami płciowymi, typowymi właśnie dla tej płci. Są to jednak genetyczni mężczyźni, których komórki nie są w stanie reagować na męskie hormony płciowe – androgeny. Kobiety obarczone tym syndromem nie mają miesiączki i najczęściej z tą dolegliwością zgłaszają się do lekarza. Choć są genetycznymi mężczyznami, z wyglądu (nie mają twarzy boksera), psychiki i zachowania są stuprocentowymi kobietami. Zakładają rodziny, współżyją płciowo, czerpiąc z tego pełną satysfakcję, są jednak trwale niepłodne. Co komu z tego, że w ich genomie jest jeden chromosom X i jeden Y, skoro mają żeńską osobowość i powierzchowność?

Zespół feminizujących jąder

Płeć genetyczna nie musi więc iść w parze z płcią rzeczywistą. Co więcej, ta genetyczna jest bez znaczenia dla kobiet obarczonych zespołem feminizujących jąder. Dla nich to oczywista oczywistość. Problemem zaś jest niepłodność.

Determinacja płci dotyczy dwóch niezależnych, choć silnie powiązanych ze sobą bytów: ciała i psychiki. Rozwój płci cielesnej nie musi iść w parze z rozwojem płciowym mózgu. Dlatego ciało może być niedopasowane do mózgu. Transseksualizm dotyczy osób o wyglądzie męskim, ale czujących się kobietami (M/K), jak i osób o wyglądzie żeńskim czujących się mężczyznami (K/M). Transseksualiści M/K i K/M najczęściej przypłacają fakt niedopasowania psychiki do ciała głęboką depresją i skłonnością do samobójstw.

W takich przypadkach oferuje się pacjentom zmianę płci cielesnej, gdyż tej psychicznej zmienić nie potrafimy. Medycyna radzi sobie dziś doskonale z przekształceniem zewnętrznych narządów płciowych, typowych dla jednej płci, na przeciwne. Tak samo dzieje się z utrzymaniem charakterystycznych dla danej płci pozostałych zewnętrznych cech płciowych. Dlaczego więc osoby transseksualne nie miałyby korzystać z dobrodziejstw takich zabiegów?

Co różni genetycznego mężczyznę, wyglądającego i czującego się od zawsze jak kobieta z powodu wrodzonego syndromu feminizujących jąder, i kobietę, która – jak posłanka Anna Grodzka – przeszła proces dopasowania płci do swej kobiecej psychiki? Chyba tylko to, że o pierwszych przypadkach postronni nie wiedzą, a drugiego nie da się utrzymać w tajemnicy. Każda kobieta niemająca miesiączki i własnego potomstwa może okazać się mężczyzną z zespołem feminizujących jąder. Nie ma w tym nic nienaturalnego. Jest wyłącznie problem medyczny.

Prof. dr hab. Jacek Kubiak jest biologiem. Pracuje w CNRS/Uniwersytet Rennes 1 we Francji. Jedną z pierwszych swych prac naukowych poświęcił koniugacji u Tetrahymeny. Pracuje nad wykształcaniem się komórek płciowych myszy i płazów. We współpracy z zespołem naukowym prof. Jacka Szymury z Uniwersytetu Jagiellońskiego prowadzi badania nad determinacją płci u płazów.

Polityka 08.2013 (2896) z dnia 19.02.2013; Nauka; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Życie seksualne pierwotniaków"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną