Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Nie traćmy energii

Podwyżki cen prądu nieuchronne

Fot. Bernd Brägelmann, Flickr, CC by SA Fot. Bernd Brägelmann, Flickr, CC by SA
Rząd Donalda Tuska odniósł sukces na październikowym szczycie UE w Brukseli. Dzięki staraniom premiera, Polska wywalczyła prawo weta wobec pakietu klimatycznego. Mimo tego, najprawdopodobniej i tak czekają nas podwyżki cen prądu.

Premier Donald Tusk wywalczył na ostatnim szczycie w Brukseli, że decyzja w sprawie redukcji emisji CO2 musi zapaść jednomyślnie, a nie jak wcześniej ustalono - większością głosów. Oznacza to, że sprzeciw któregokolwiek z państw zablokuje cały pakiet klimatyczno-energetyczny. Zgodę na przyjęcie pakietu ma wydać Rada Europejska 11 grudnia na kolejnym brukselskim szczycie. Uzyskana obietnica zastosowania prawa weta w tej sprawie może uchronić Polskę przed sporymi podwyżkami cen prądu, według szacunków rządu nawet o 50-70 proc.

 

 

Wetem grożą dziś m. in. Polska i Włochy. Prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu zależy, by decyzja zobowiązująca wszystkie kraje UE do ograniczenia emisji CO2 o 20 proc. do 2020 r. zapadła w grudniu, czyli jeszcze podczas francuskiej prezydencji w UE. Do tego czasu mają toczyć się negocjacje. Polskę najbardziej niepokoi to, że według  przygotowywanego przez Komisję Europejską planu, od 2013 r. zezwolenia na emisję dwutlenku węgla będą sprzedawane na tzw. aukcjach.  W samej branży energetycznej, która dziś takie zezwolenia otrzymuje za darmo, będzie oznaczało to dodatkowe koszty idące w miliardy złotych.  -  Wysokość emisji CO2 związana jest z ilością spalanego węgla. W Polsce 95 proc. energii pochodzi z tego surowca. W porównaniu z Europą Zachodnią mamy najwyższe wskaźniki emisji dwutlenku węgla. U nas przy wyprodukowaniu jednej MWh (megawatogodziny) wydzielane jest ok. 900 kg CO2, w Europie Zachodniej - ok. 300 kg. Jak łatwo policzyć, będziemy musieli kupić trzy razy więcej praw do emisji - wyjaśnia Adam Grzeszak, publicysta działu ekonomicznego „Polityki".

To, siłą rzeczy, odbije się na cenach prądu dostarczanego do gniazdek w domach, ale nie tylko. Konsekwencje odczuje cała gospodarka: -  Przemysł energochłonny (jak na przykład huty) może uznać, że działalność w Polsce jest nieopłacalna i przenieść się z produkcją tam, gdzie nie ma takich obostrzeń. Zrobiło tak już wiele państw Europy Zachodniej, przenosząc się do Chin czy Indii, które nie mają podpisanego nawet protokołu z Kioto - dodaje Grzeszak. Za droższy prąd zapewne zapłacimy dwukrotnie: raz płacąc domowe rachunki, a po raz drugi - kupując wszelkie produkty i usługi.

Niewykluczone, że ceny energii wzrosną niedługo. Elektrownie już teraz narzekają, że limity emisji, na które mają bezpłatne pozwolenia im nie wystarczą i będą musiały dokupić kolejne prawa. W rozpoczynających się już teraz negocjacjach o ostateczny kształt pakietu, Polska nie sprzeciwia się ograniczaniu emisji dwutlenku węgla, chce jednak, by obowiązek kupowania zezwoleń był wprowadzany stopniowo. Proponuje także, aby darmowe zezwolenia otrzymywały nowocześniejsze elektrownie, a te bardziej przestarzałe płaciły jedynie za część emisji. 

W porównaniu z resztą Europy, Polska zużywa o 2,6 razy więcej energii na jednostkę produktu krajowego brutto: - Nasza gospodarka jest bardzo energochłonna, co jest niezwykle niebezpieczne, gdyż nie mamy alternatywnych źródeł energii - uważa Grzeszak. Jego zdaniem jeszcze przez długie lata jesteśmy skazani na węgiel (na pewno do 2020 r. nie uda nam się postawić elektrowni atomowej, ceny gazu są zbyt wysokie, kuleje też rozwój źródeł bioenergii), choć trzeba pamiętać, że zasoby tego surowca również są na wyczerpaniu. - Nie mamy innego wyjścia, jak mocno zmniejszyć zużycie energii - uważa Grzeszak. Oznaczać to musi nie tylko szukanie oszczędności w domach, ale także w wielkich zakładach.

Uzyskane przez Donalda Tuska zapewnienie, że decyzja zapadnie jednogłośnie, jest niewątpliwym sukcesem polskiej delegacji na szczycie UE. Prezydent Lech Kaczyński też chciał w tej sprawie odegrać swoją rolę w Brukseli. W pewnym momencie do mediów przebiło się jego stwierdzenie, że Polska jest gotowa zablokować ustalenia szczytu. Jednak to właśnie prezydent (na szczycie UE w marcu 2007 r.) zaakceptował założenia tego pakietu. Na konferencji prasowej 9 marca 2007 r., po zakończeniu spotkania RE, prezydent przyznał, że Polska poparła kanclerz Angelę Merkel, która wówczas stała na czele niemieckiej prezydencji w UE: "Polsce zależało bardzo, żeby ten szczyt się skończył sukcesem. Przyjęcie zasady niewiążącego charakteru, indykatywnego, jak to się określa, charakteru, byłoby porażką i kolejnym dowodem na niemoc Unii Europejskiej. Wchodziły też w grę inne elementy o charakterze politycznym". W lipcu tego roku temu prezydent tłumaczył w "Dzienniku", że był to jego "gest w stosunku do pani kanclerz". Po powrocie z październikowego szczytu prezydent ocenił jednak, że Polska odniosła sukces w sprawie pakietu "Nie wydaje mi się, żebyśmy mogli osiągnąć cokolwiek więcej niż przełożenie decyzji" - stwierdził prezydent.

 

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną