Pomocnik Historyczny

Filantropia

Dobroczyńca Andrew Carnegie; rysunek z prasy amerykańskiej, 1903 r. Dobroczyńca Andrew Carnegie; rysunek z prasy amerykańskiej, 1903 r. Fotosearch / Getty Images

Od początku istnienia Stanów Zjednoczonych wśród lepiej sytuowanej części społeczeństwa znajdowali się tacy, którzy na większą lub mniejszą skalę prowadzili działalność dobroczynną. Do inicjatyw na tym polu można zaliczyć założenie przez bankowca George’a Peabody’ego fundacji wspierającej edukację w zniszczonych przez wojnę secesyjną stanach Południa.

Jednak prawdziwy wysyp zamożnych filantropów nastąpił w tym kraju w ostatniej ćwierci XIX w. Inna sprawa, że zapewne przynajmniej niektórzy z nich zajęli się dobroczynnością bardziej z dbałości o swój publiczny wizerunek niż z wewnętrznej chęci wspierania potrzebujących.

W grupie dobroczyńców szczególną aktywnością odznaczał się Andrew Carnegie, amerykański self-made-man, którego życiorys to niemalże klasyczny przykład drogi od pucybuta do milionera. Do Stanów przybył on wraz z rodziną w 1848 r. jako ubogi szkocki imigrant. Miał wówczas 13 lat. Zanim skończył 14 – zatrudnił się w fabryce bawełny jako chłopiec do wykonywania najprostszych prac. Niecałe trzy dekady później – był potentatem w branży przemysłu stalowego, stojącym na czele kompanii Carnegie Steel. Jednocześnie sporo publikował na tematy społeczne. Szczególny rozgłos zyskał jego artykuł „Wealth” (Bogactwo), który ukazał się w 1889 r. w miesięczniku „North American Review”. W artykule tym dowodził, że moralnym obowiązkiem bogaczy jest wspieranie biednych. Głoszonym przez niektórych protestantów poglądom, jakoby bogactwo i bieda wynikały z łaski od Boga lub z jej braku, przeciwstawiał inny: wzbogacenie się, owszem, jest dowodem bożej łaski, ale jeśli ktoś jest biedny, to wcale nie musi znaczyć, że Bóg się od niego odwrócił. Carnegie powtarzał tutaj tezy współczesnej mu publicystki i działaczki protestanckiej Mary Morse Eddy.

Pomocnik Historyczny „Stany Zjednoczone Ameryki” (100076) z dnia 02.12.2013; Narodziny potęgi; s. 97
Reklama