Jak zostać w grze. Na szczycie unii w belgijskim Laeken, 14 i 15 grudnia 2001 r., Polskę reprezentowała kolejna ekipa rządowa, gdyż na jesieni wybory wygrała lewica i koalicyjny rząd SLD/Unia Pracy i PSL utworzył Leszek Miller. Danuta Hübner, minister ds. europejskich, zwracała uwagę, że w Laeken po raz pierwszy już nie mówiono o candidate countries, ale future members. W drodze powrotnej w samolocie Jan Truszczyński, który od 23 października pełnił funkcję głównego negocjatora, opowiadał dziennikarzom o dopłatach bezpośrednich dla rolników, bardzo wrażliwym wówczas temacie. Jak wrażliwym, potwierdził kolejny szczyt w Sewilli, 21 i 22 czerwca 2002 r. W konkluzjach spotkania napisano, że w sprawie dopłat bezpośrednich kraje kandydujące powinny wykazać „realistyczne i konstruktywne podejście”. Groźnie brzmiało jedno zdanie, że każde państwo w negocjacjach jest traktowane indywidualnie – czyli jeśli się nie dogada, to może wypaść z gry, podczas gdy inni w niej zostaną.
Metoda na żubra. W drugiej dekadzie 2002 r. przewodnictwo w unii przejmowała Dania, a finałowy szczyt zaplanowano na 12–13 grudnia w Kopenhadze. Włodzimierz Cimoszewicz, wówczas minister spraw zagranicznych: „W gruncie rzeczy przypadek zdarzył, że na początku 2002 r. w Rejkiawiku odbywał się szczyt NATO i ja musiałem tam lecieć z przesiadką w Kopenhadze. Miałem parę godzin czekania na lotnisku. Z panią ambasador Barbarą Tuge-Erecińską uzgodniłem, że ten czas wykorzystamy na moje spotkanie z członkiem rządu duńskiego Bertelem Haarderem. Duńczycy na ten jeden rok [przewodnictwa w UE] powołali specjalnego ministra do spraw europejskich. I to był właśnie ten facet. Pierwsze wrażenie było po prostu wstrząsające. On był antypolsko nastawiony!