Pomocnik Historyczny

Triumf i zapaść

Kolejne reformy UE: między integracją a dezintegracją

Francuski podpis pod traktatem ustanawiającym Konstytucję dla Europy (w środku prezydent Jacques Chirac), Kapitol, Rzym, 29 października 2004 r. Francuski podpis pod traktatem ustanawiającym Konstytucję dla Europy (w środku prezydent Jacques Chirac), Kapitol, Rzym, 29 października 2004 r. Getty Images
Z początkiem XXI w. poszerzaną unię postanowiono zreformować. Ujawniły się wówczas różne antywspólnotowe egoizmy.
Marek Sobczak/Polityka

Efekt z Kubusia Puchatka. W końcu lat 90. XX w. było jasne, że Unię Europejską czeka Big Bang, czyli wielkie rozszerzenie o 10 państw (z 15 do 25), co wymagało głębokich zmian strukturalnych i organizacyjnych we wspólnocie. Jednocześnie finalizował się plan unii walutowej, a więc wejścia organizacji na znacznie wyższy poziom integracji. I nastąpił efekt znany z Kubusia Puchatka: im bardziej Europa miała się integrować, tym bardziej zaczynała wchodzić w etap dezintegracji.

Europa à la carte. Gdy spojrzeć na jedną z największych zdobyczy Unii Europejskiej, czyli Europę bez granic, to już układ z Schengen (1985 r.) o stopniowym znoszeniu kontroli granicznych nie został przyjęty przez Wielką Brytanię i Irlandię. Przepisy układu stały się integralną częścią unijnego prawa, ale pozostawiły wyjątki, tzw. opt-outy.

Właśnie z możliwości opt-outu skorzystały Wielka Brytania, Dania, a także w pewnym sensie Szwecja, nie wchodząc do unii walutowej. (Dania i Wielka Brytania korzystają z klauzuli opt-out, Szwecja natomiast stale wydłuża wypełnianie kryteriów konwergencji, więc de facto w strefie nie jest i długo nie będzie). Dania wywalczyła sobie także, na podstawie referendum z 1992 r., opt-out spod reguł UE dotyczących wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony. Słowem, zapowiedzianej integracji w wielu państwach towarzyszyła debata o tym, czy z jakichś elementów unijnego prawa nie lepiej się opt-outować.

To nie ostatnio przy Brexicie, ale już znacznie wcześniej w obiegu były pojęcia o różnych prędkościach, rdzeniach czy kręgach. W końcu o Europie à la carte, a więc o wybieraniu sobie przez państwo z dorobku prawnego unii tego, co mu najbardziej smakuje, niemiecki politolog Ralf Dahrendorf mówił już w 1979 r.

Pomocnik Historyczny „Dzieje wspólnej Europy" (100117) z dnia 23.04.2019; Dziś; s. 136
Oryginalny tytuł tekstu: "Triumf i zapaść"
Reklama