Trauma bohaterki wywołana okrucieństwem doznanym od bliskich jej mężczyzn, gdy była nastolatką, nie pozwala jej postrzegać rzeczywistości bezstronnie i uwolnić się od demonów przeszłości.
Rzadko który dokument potrafi tak angażować emocjonalnie, nie ograniczać się tylko do wiwisekcji ran, lęków, traum, tłumionych pragnień.
Niepodobna do niczego, budząca grozę opowieść o prywatnym raju pieczołowicie urządzanym przy bramie Auschwitz przez komendanta obozu Rudolfa Hössa i jego bliskich.
Obrażający górali, niesprawiedliwy, mijający się z prawdą historyczną – to tylko niektóre komentarze internetowe o „Białej odwadze” świadczące, jak czułej film dotyka struny.
Powstał jeden z najmocniejszych filmów sezonu.
Chrostowski potrafi wydobyć z chropowatej formy emocjonalną i intelektualną dynamikę.
Delikatnie feminizująca postawa to, jak na dzisiejsze czasy, zbyt duży unik.
Dzięki doskonałemu wyważeniu klimatu pomiędzy śmiechem a patosem „Opadające liście” wydają się lekkie niczym piórko, choć mówią o rzeczach najważniejszych, czyli uczuciach.
Haynes stylizuje swój film na bergmanowski moralitet, nie rezygnując jednocześnie z akcentów satyrycznych, co może budzić pewną dezorientację.
Producentami wykonawczymi są Wim Wenders i Liv Ullmann, co nieprzekonanym powinno wystarczyć za rekomendację.
Niepozorne, nasycone melancholią i poetyckim klimatem, jedno z ciekawszych osiągnięć europejskiego kina minionego sezonu.
Można ten film zaszufladkować jako ambitne widowisko analizujące rodzinne więzi.
To rola życia dla amerykańskiego aktora, od dzieciństwa fascynującego się dyrygowaniem.
Porównania z „Dziewczyną” Lukasa Dhonta wydają się nieuchronne, lecz mimo oczywistych podobieństw tematycznych to nie taka sama historia.
Film wygląda jak radosna pocztówka wysłana z miło spędzonych wakacji.
Wyjątkowy portret zbiorowy cywili, pierwszych ofiar wojny w Ukrainie.
Francuskojęzycznej komedii kryminalnej Woody’ego Allena rozgrywającej się w salonowym środowisku paryskich milionerów brakuje bon motów, błyskotliwego humoru oraz gwiazdorskiej obsady niemal zawsze stanowiącej najmocniejszą stronę filmów Amerykanina.
Film roi się od zabawnych scen sytuacyjnych, sporo w nim świeżych pomysłów, ma świetnie napisane dialogi, a obok doskonale sobie radzących mało znanych twarzy pojawiają się dawno niewidziane gwiazdy.
Grający zawodowego killera Fassbender faktycznie sprawia wrażenie perfekcyjnie kontrolującej się maszyny do zabijania, ponieważ jednak w rzadkich chwilach bywa człowiekiem, potrafi się też mylić.
Trzeba przyznać, że Ira Sachs, autor tego dramatu rozgrywającego się współcześnie w Paryżu, w oczywisty sposób nawiązującego do nowofalowej legendy „Jules i Jim”.
Otrzeźwiający kubeł zimnej wody wylany na rozpalone wojną polsko-polską głowy rodaków.
Schematyzmu ani stereotypowego ujęcia charakterystycznego dla kina historycznego prawicy tu nie ma.
Jest to fikcja polityczna rozgrywająca się w czasie hipotetycznych wyborów prezydenckich we współczesnej Polsce rządzonej przez silną partię konserwatywną.
nie dopowiadał. Widz sam musiał rozstrzygnąć, co kierowało żoną wybitnego intelektualisty i dysydenta, a zarazem kochanką esbeka donoszącą na męża, wspaniale zagraną przez Magdalenę Boczarską (na zdjęciu z Januszem Gajosem). W sequelu tych wahań brakuje. Są za to mocne odpowiedzi na trudne pytania
Delikatny niczym poetycka strofa debiut fabularny Celine Song składa hołd uczuciu, które w naszej kulturze nazywamy romantycznym.
Druga animacja malarska małżeńskiego duetu DK i Hugh Welchmanów zaskakuje o wiele bardziej niż „Twój Vincent”, i to na wielu poziomach.
” współcześnie brzmiące, uniwersalne przesłanie. Sporo mówią o tym sami twórcy w wywiadzie publikowanym w numerze 42/2023 (Tekst Janusza Wróblewskiego pt: „Wszystko zrobiliśmy uczciwie” ). Podkreślić natomiast warto niesamowitą temperaturę emocjonalną filmu, osiągniętą w równym stopniu unikalną
Realizowana przez siedem miesięcy produkcja, poświęcona współczesnej psychiatrii, przedstawia ten eksperyment jako odbicie „normalnej” rzeczywistości, pozwalające lepiej się przyjrzeć, kim jesteśmy my – ci „zdrowi”.
Autorka przebojowych „Moich córek krów” oraz m.in. „Zupy nic” przyzwyczaiła widzów do własnej wizji kina polegającej na umiejętności opowiadania o skrajnie trudnych sytuacjach – takich jak odchodzenie bliskich, trudy życia w PRL czy alkoholizm – w sposób lekki, niekiedy jaskrawo zabawowy.
Film akcji zainspirowany m.in. biografią Jerzego Kaczmarka – jednego z najsłynniejszych szpiegów dawnego bloku wschodniego.
Dzianowicz mówi o cenie udzielania pomocy, ale i o lęku wywołanym perspektywą dziedziczenia choroby. Bez prostych rozwiązań, happy endu.
To gorzki obraz, który tak długo będzie uwierał, dopóki czegoś dobrego w tej sprawie nie zrobimy. Dopóki szczerze nie porozmawiamy.
W Ameryce film „Sound of Freedom” zarobił w kinach więcej niż nowe odsłony przygód Indiany Jonesa i Ethana Hunta, zwracając koszty produkcji przeszło dziesięciokrotnie. I choć wszedł na ekrany z pięcioletnim poślizgiem (powstał w 2018 r.), wywołał polityczną burzę.
Żeby przybliżyć się do zrozumienia tego, co niepojęte, trzeba wyłuskać między słowami to, czego nie potrafią wyraźnie wyartykułować wszystkie strony dramatu.
Reżyserka humanizuje madame du Barry, próbuje się skupić na jej odwadze, inteligencji, woli walki o majątek, ale z jakichś powodów jej ambicje sprawowania władzy zostają przemilczane.
Film sprawia pozytywne wrażenie, niesie spory ładunek wzruszenia, dając nadzieję na równie udaną kontynuację.
Retro patyna zdobiąca rozgrywającą się w okresie międzywojennym fabułę jedynie dodaje uroku widowisku.
Dorośli mogą liczyć na dobrą zabawę, lecz na poziomie zaawansowanego współczesnego dyskursu o biologicznej i kulturowej płci, nierównościach w traktowaniu kobiet, męskiej władzy jest to jednak propozycja nie do końca satysfakcjonująca.
Młodszy o 20 lat od Harrisona Forda Tom Cruise nie musi się jeszcze martwić widmem odejścia na emeryturę, więc epicka przygoda Ethana Hunta trwa i bawić będzie także za rok, kiedy to na ekrany wejdzie druga część obecnego (siódmego) odcinka „Mission: Impossible”.
Tęsknota za utraconą przeszłością to żelazny temat wielu niezapomnianych dzieł sztuki.
Wymowa „Chłopca z niebios” jest uniwersalna.
Pierwsze skrzypce bezdyskusyjnie należą się Andersonowi z wdziękiem i zręcznością prowadzącemu coraz liczniejszy gwiazdorski zespół.
Ponury dramat psychologiczny umiejscowiony na belgijskiej prowincji, o dwojgu nieletnich czarnoskórych imigrantach z Afryki.
Nasycone religijną melancholią obrazy splecione z prozą i naturalizmem życia na wsi robią w tym filmie niesamowite wrażenie.
Pozbawiony retuszu dramat z klasycznym trójkątem miłosnym w tle dla wielu może się okazać ciekawym odkryciem, ale wątpliwym pocieszeniem.
To film o straconych szansach, ale i nadziei noszącej znamiona spychającego w otchłań tragizmu, z wiarygodnymi kreacjami odważnie sobie poczynających aktorów.
Na nowo odkrywana lub nie dość znana klasyka to zawsze łakomy kąsek nie tylko dla filmoznawców.
W anime, zwłaszcza tych awanturniczych, skupionych wokół obdarzonych niezwykłą wrażliwością nastolatków, codzienność okazuje się na ogół zasłoną ukrywającą grę tajemniczych sił nadprzyrodzonych.
Nowy film Krzysztofa Zanussiego osnuty jest wokół kwestii zbawienia.
Film, mimo iż jest mocno przegadany i brakuje w nim pasjonujących popisów na parkiecie, ogląda się wybornie.
Slow movie oparty na przeciąganiu tajemnicy niemal do samego końca, gdzie często dopiero ostatnie ujęcia pozwalają rozpoznać niejasne motywy postępowania dziwnie zachowujących się protagonistów, to w kinie nic nowego.
Przy pozorach głębokiej analizy traumy rodzinnej w filmie Zellera najbardziej razi powierzchowność psychologicznej obserwacji skutkująca brakiem emocjonalnego zaangażowania i napięcia.