Turcja, popadająca w coraz większy kryzys gospodarczy, chętnie skorzystałaby na handlu gazem. Jednak eksperci gazowi, i to nawet rosyjscy, nie kryją, że pomysł jest księżycowy, a jego realizacja mało realna. Ze stu powodów.
Jak funkcjonuje rosyjska gospodarka w warunkach wojny i sankcji? Doskonale to widać na przykładzie Gazpromu.
Szantaż gazowy to broń obosieczna. Bolesna dla Europy, ale w ostatecznym rachunku znacznie dotkliwsza dla Rosji. Wygląda na to, że nikt nie szkodzi własnemu państwu bardziej niż Putin.
Polski rząd przekonuje, że nie będzie problemów ani z gazem, ani z węglem, ani z ropą czy energią elektryczną. Choć coraz bardziej widać, że wszystko wisi na włosku.
Rosyjscy miliarderzy tracą życie w niejasnych okolicznościach. Wszystkie te zgony uznano oficjalnie za samobójstwa, ale towarzyszy im mnóstwo wątpliwości i spekulacji.
Skąd Polska będzie teraz czerpać gaz? Co może zrobić rząd, co Unia Europejska, a co Stany Zjednoczone? Rozmowa z Rafałem Zasuniem, redaktorem naczelnym serwisu WysokieNapiecie.pl.
Część ekspertów ostrzega, że wymóg Rosji, by płacić za gaz w rublach, to narzędzie do rozbijania jedności sankcyjnej UE za pomocą uchylania tego żądania wobec poszczególnych klientów.
W ocenie zachodnich mediów zakręcenie kurka z gazem Polsce i Bułgarii to do tej pory najbardziej stanowczy odwet Rosji za wspieranie Ukrainy. Ale skutki tego ruchu nie będą tak poważne, jak chciałby Putin.
Choć pani minister Anna Moskwa zapewnia, że mamy prawie pełne magazyny gazu i jesteśmy prawie gotowi na zmierzenie się z brakiem tego surowca z Rosji, to jednak powstał sztab kryzysowy. Bo „prawie” robi różnicę.
Putin wydał dekret zobowiązujący nabywców gazu i innych surowców do regulowania rachunków w rublach. Jeśli się nie podporządkują, kurek zostanie zakręcony. Coś jednak poszło nie tak i broń nie wypaliła. I raczej nie wypali.