Był protest w Dzień Kobiet, trzy dramatyczne historie kobiet z jednego miasta, z których jedna skończyła się samobójstwem, dramatyczny wpis znanej reportażystki na Facebooku. Jest milczenie i znikający tekst. Co się właściwie dzieje w sądach rodzinnych na Śląsku?
Gdy wreszcie policjanci znaleźli 19-letnią Karolinę i Damiana, jej rówieśnika i partnera, i padło pytanie: gdzie Leon?, od razu pokazali, gdzie go zakopali.
Pierwszy komunikat był lakoniczny: szynobus zderzył się z autem, w którym znaleziono martwą kobietę. Z czasem wychodziły na jaw coraz to nowe fakty. W okolicy ciągle żyją tą śmiercią.
Zaczęło się od wiadomości w telefonie 8-letniej dziewczynki. Partner matki pisał, żeby kasowała wiadomości od niego. Co takiego pisał, że miałaby je kasować? – zaczęła zastanawiać się jej ciotka.
Czas, żeby osoby, które zmagają się z przemocą, zrozumiały, że teraz stoi za nimi prawo. Może odważą się przeciwstawić katowi, doprowadzić go przed sąd, mając pewność, że zostanie ukarany.
Obszar, w którym łamanie praw kobiet wydarzało się najszybciej, dotyczy praw reprodukcyjnych. Kierunek od lat był, jaki był – dociskanie śruby, blokowanie dostępu do aborcji, również tej ciągle legalnej, blokowanie dostępu do badań prenatalnych, bo ich wynik mógłby być podstawą do przerwania ciąży.
Tłumaczymy sobie: żeby pobić dziecko, trzeba być psychopatą. Ale i to nie jest prawda. Kiedy katują psychopaci, najczęściej nie ma śladów. A historie o domowym piekle, z konkubentem w roli głównej, zwykle zaczynają się od love story i nadziei.
Sposób pracy nad ustawą o ochronie małoletnich rodzi smutne podejrzenie, że walka z przemocą wobec dzieci za mało społeczeństwo dzieli, żeby zachęcić polityków do szybkiego działania.
Kamil z Częstochowy, który zmarł 8 maja 2023 r., jest kolejnym dzieckiem zakatowanym w domu przez bliskich. I na pewno nie ostatnim. Rocznie w Polsce z rąk rodziców lub ich partnerów ginie od 20 do 30 dzieci. Ile jest bitych, nie wiadomo. Nikt takich statystyk nie prowadzi.
Co roku trafia do nas kilkanaścioro dzieci pobitych przez rodziców lub opiekunów. Najczęściej to niemowlęta i kilkulatki – mówi dr Andrzej M. Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.