Choć Centralne Biuro Antykorupcyjne w sprawie Mariana Banasia uparcie milczy, to pojawiają się kolejne przecieki z jego ustaleń. Wnioski nasuwają się dwa.
Żaden ze scenariuszy, który wchodzi w grę, nie ma nic wspólnego z państwem prawa. Wszystkie są kuglarstwem, psuciem państwa i kompromitacją władzy. Jeszcze bardziej obniżą wiarygodność Polski za granicą. Niestety, są dokładnie tym, czego po PiS można się spodziewać.
Nie chodzi o to, co potrafi Pegasus, ale o to, do czego może być przeznaczony. I o to, że niewiele nas to w sumie obchodzi.
Zatrzymanie takie jak to byłego szefa Orlenu jest nie tylko przykrywką dla „taśm Kaczyńskiego”. Wieloletni prezesi państwowych spółek wiedzą dużo o prominentnych politykach opozycji. Może Jacek K. powie coś o Tusku?
Nie będzie kontroli oświadczeń majątkowych prezesa PiS – ogłosiła CBA. Po ujawnieniu tzw. taśm Kaczyńskiego wnioskowały o to PO i Razem. Tymczasem Kaczyński pozywa „Wyborczą”.
Wizyty CBA w domu uznanego historyka nie sposób traktować jako działania rutynowego. Odpowiedzią na ostentację agentów musi być egzekwowanie przez obywateli, by funkcjonariusze jednak wypełniali procedury. Zawsze, wszędzie i wobec każdego.
Z „Gazety Wyborczej” dowiaduję się, że w Płocku agenci wrocławskiego CBA zatrzymali Bogu ducha winnego Krzysztofa L.
O służbach specjalnych mówi się, że to oczy i uszy państwa. Nie jest dobrze, kiedy służby mają zeza, a słuch wyczulony jedynie na niektóre odgłosy.
CBA nie podlega Macierewiczowi, a Mariuszowi Kamińskiemu. I może być elementem nacisku w rozgrywkach o wpływy wewnątrz rządu i całego obozu władzy.