Po Chinach kolejne kraje w Azji chcą ograniczać import śmieci z bogatych państw.
1 sierpnia prezydent USA Donald Trump ogłosił wprowadzenie od września nowych ceł na chińskie towary. Chiny odpowiedziały osłabieniem kursu juana, za co zostały okrzyknięte „manipulatorem walutowym”. Wojna handlowa między USA a Chinami wybuchła z nową siłą.
Spieszmy się kochać Hongkong, przynajmniej taki, jaki znamy.
Show skradli Donald Trump i Władimir Putin do spółki z liderem komunistycznych Chin, przewodniczącym Xi.
W okresie przejściowym, który ma trwać do 2047 r., obowiązuje zasada „jedno państwo, dwa systemy”. Reszta Chin Ludowych rządzona jest dyktatorsko przez komunistów według zasad socjalizmu o chińskiej specyfice, Hongkong zaś cieszy się kapitalizmem i demokracją.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 r. czołgi i transportery opancerzone Armii Ludowo-Wyzwoleńczej Chińskiej Republiki Ludowej wjechały na największy plac Pekinu – Tian’anmen, by krwawo rozprawić się z protestującymi tam od kilku tygodni studentami. Ujawnione po 30 latach zdjęcia uczestnika protestów i naocznego świadka są przejmującym świadectwem tamtych wydarzeń.
Do wielomiliardowych pożyczek i transportów z pomocą humanitarną z Pekinu dochodzi nieoficjalna oferta międzynarodowego mecenatu. Ktokolwiek wyjdzie zwycięsko z dwuwładzy w Caracas, zacieśni współpracę z Państwem Środka.
Głębokie spadki na światowych giełdach finansowych uprzytomniły nam, czym grozi eskalacja tego konfliktu dla globalnej gospodarki. Trudno na razie przewidywać wynik sporu. Wiadomo tylko, że żadna ze stron raczej nie może sobie pozwolić na porażkę.
Amerykańsko-chiński konflikt handlowy to tylko jeden z elementów coraz ostrzejszej rywalizacji dwóch potęg – dotychczasowego supermocarstwa i pretendenta do tego tytułu.