Autonomiczny parlament Katalonii domaga się likwidacji monarchii jako ustrojowego przeżytku. W tym samym czasie w Barcelonie manifestują zwolennicy jedności Hiszpanii – ze skrajną prawicą na czele.
Przywódca autonomii katalońskiej Quim Torra wezwał premiera Sancheza, aby zgodził się na ponowne referendum „bez gróźb, bez przemocy, bez strachu, bez brudnej wojny”.
Rozmowa z Fernando Aramburu, jednym z najbardziej poczytnych pisarzy w Hiszpanii, o tym, co udało się w Kraju Basków i dlaczego nie udaje się w Katalonii.
Paradoksalnie w całej tej sytuacji aresztowanie Carlesa Puigdemonta, niedoszłego premiera Katalonii, może mieć jakiś „sens”. Sytuuje bowiem jej sprawę w międzynarodowym kontekście.
Zatrzymanie Carlesa Puigdemonta nie kończy kryzysu katalońskiego, ale otwiera jego nową fazę. Prawdopodobnie mniej pokojową.
Hiszpanie chcą sądzić Puigdemonta za rebelię (grozi za to 30 lat odsiadki) i jeszcze w listopadzie rozesłali za nim taki dokument.
Biorąc pod uwagę zapowiedzi przyszłego premiera, wiele wskazuje na to, że kolejny rząd autonomiczny trzeba będzie wybierać już wkrótce.
Katalonia pozostaje testem demokracji hiszpańskiej. Na razie wypada on tak sobie.