W odróżnieniu od Francuzów, którzy nie zamierzają pracować do 62 roku życia, Niemcy przełknęli o wiele dalej idące zmiany. Zaczęli już podnosić wiek emerytalny do 67 lat, choć wciąż nie wiadomo, kto zatrudni seniorów.
Oto chichot historii. Wraz z wyborem nowego prezydenta Republiki Federalnej, ćwierć wieku po rozwianiu się NRD, ton w najważniejszym państwie Unii nadawać będą Angela Merkel i Joachim Gauck. Oboje ukształtowani przez protestanckie domy i enerdowską prowincję.
Niemcy oderwali się na moment od kryzysu i hucznie obchodzą 300-letnią rocznicę urodzin Fryderyka II Wielkiego, potomka arystokratycznego rodu Hohenzollernów. A przy okazji wzrosło zainteresowanie ekskluzywnym światem współczesnej niemieckiej arystokracji.
Z polskiego punktu widzenia nie ma powodu do zacierania rąk, że prezydent Niemiec znalazł się w opałach z powodu taniego kredytu, jaki w 2008 r. wziął od zaprzyjaźnionego przedsiębiorcy, oraz nacisków, jakie w grudniu ubiegłego roku próbował wywrzeć na koncernie Springera i bulwarówce "Bild", która aferę wykryła.
Czy sztuka może sprawić, że wizerunek Polaków w oczach Niemców ulegnie pozytywnej zmianie? Służyć temu ma otwarta właśnie wystawa w Berlinie.
Merkel ma silny instynkt władzy. Aby ją zdobyć i utrzymać, wielokrotnie już potrafiła z dnia na dzień zmienić kurs o 180 stopni.
Rządy Niemiec przez lata, w imię demokracji, przymykały oko na fundamentalistów islamskich. Teraz za ten błąd mogą drogo zapłacić.
Po sześciu latach rządów Angeli Merkel Niemcy wcale nie są aż tak chadeckie, jak się wydaje. A niemiecka chadecja nie jest już aż tak europejska, jak się do tego przyzwyczailiśmy.
Przez lata poborowi, którzy nie chcieli służyć w Bundeswehrze, stanowili tanią armię pomocników społecznych. Teraz wojsko przeszło na zawodowstwo, za to gwałtownie przybywa potrzebujących opieki.
W Niemczech żyje prawie 2 mln. osób z Polski. Ale wielu Polaków, by wyjechać z PRL, musiało udowadniać, że są Niemcami. Czy w ogóle można ich traktować jako Polonię?