Albo polska strona źle zrozumiała intencje strony USA, albo na ostatniej prostej w negocjacjach coś się wykoleiło, a wizyty nie dało się już odwołać, bo byłaby to wizerunkowa klęska Dudy.
Racjonalna w szczegółach polityka zagraniczna Andrzeja Dudy opiera się na irracjonalnym fundamencie – przekonaniu o moralnej wyższości Ameryki nad Europą.
Tuż przed wylotem do USA Andrzej Duda podjął dwie decyzje związane z ochroną zdrowia. Pokazują, jak instrumentalnie traktuje lekarzy i dlaczego zwlekał ze szczegółami Funduszu Medycznego, zapowiadanego kilka miesięcy temu, gdy rozstrzygały się losy 2 mld zł dotacji dla TVP.
Prezydent wytknął koalicji PO-PSL, że to za jej rządów Rosja sprowokowała wojnę domową w Ukrainie. Chwyt poniżej pasa.
Duda spełnił tylko te obietnice, które umacniały władzę PiS – bez względu na koszty i skutki. Został sformatowany jako notariusz posunięć partii i w takiej roli jest jej wciąż potrzebny.
PiS z Dudą zamiast walczyć z kryzysem, wymyślają figury retoryczne o PO-PSL jako gorszym wirusie niż koronawirus, a sami snują księżycowe plany inwestycyjne.
Resort obrony odebrał prezydentowi wiodący głos w sprawach wojska. Andrzej Duda wykazać mógł się tam, gdzie reprezentował państwo – w NATO i w relacjach z USA.
Głośno dziś o homofobii. To reakcja na słowa prezydenta Dudy rzucone, by podratować tonącą kampanię. Pozorny „temat samograj” może prawicy zaszkodzić.
Sukcesy Andrzeja Dudy są rozliczne: w polityce wewnętrznej, zwłaszcza społecznej, i w polityce zagranicznej. Ale koń, jaki jest, każdy widzi.