Michał Sołowow, najbogatszy Polak, i Daniel Obajtek, najważniejszy państwowy menedżer, chcą wspólnie inwestować w małe reaktory jądrowe. Tymczasem Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polsatu, szuka atomowych okazji w rosyjskim Kaliningradzie. Ta informacja podana przez Politykę Insight wywołała nie lada sensację. O co tu chodzi?
Najbogatsi Polacy chcą rozwijać technologie jądrowe. Michał Sołowow stawia na małe reaktory z USA, a Zygmunt Solorz-Żak na duże reaktory z Rosji.
Viktor Orbán i Zygmunt Solorz-Żak chcą razem zbudować elektrownię jądrową w Kaliningradzie i przekonać polski rząd do budowy mostu energetycznego z eksklawą. Warszawa nie powiedziała nie – wynika z nieoficjalnych ustaleń Polityki Insight.
Fantazja o polskim atomie powraca. Premier zapowiedział, że wkrótce powstanie pierwsza elektrownia jądrowa, a po niej kolejne. Szanse na to są jednak coraz mniejsze.
W niemieckim Philippsburgu odłączono od sieci reaktor B, a na tym nie koniec. Aktywiści protestują, bo widzą w energetyce jądrowej sojusznika w walce z kryzysem klimatycznym. Czy mają rację?
Polscy biznesmeni, jak choćby Jan Kulczyk czy Zygmunt Solorz-Żak, mieli już okazję przekonać się, że z prądem należy obchodzić się ostrożnie. Czy i Michałowi Sołowowi państwo wybije z głowy atomowe ambicje?
Rząd Beaty Szydło bez wahania realizuje politykę prezesa i partii. I tylko w jednej sprawie nie kryje rozterek: budować elektrownię atomową czy nie?
30 lat temu katastrofa czarnobylskiego reaktora wygnała z domów ponad 100 tys. Białorusinów. Niewiele z tych tułaczek ma szczęśliwe zakończenie.
Japonia odeszła częściowo od atomu, świat przestał uważać, że coś, co jest japońskie, daje stuprocentową gwarancję bezpieczeństwa, a ci, którzy zostali przy atomie, postawili na podwyższone standardy bezpieczeństwa.
W krajach naszego regionu nie dochodzą do skutku kolejne projekty budowy elektrowni jądrowych. Powraca pytanie o ekonomiczny sens ich powstania w Polsce.