Pomaganie frankowiczom nie opłaca się ani PiS, ani prezydentowi Dudzie. Na drugi raz lepiej się zastanowić, składając obietnice, których nie chce się potem dotrzymać.
Od początku było wiadomo, że przedwyborcza obietnica prezydenta nie będzie mogła zostać zrealizowana, bo rozwali cały system bankowy. Czy obecny projekt to dobry kompromis?
Dlaczego PiS wysyła na drzewo akurat zadłużonych, skoro spełnił inne, bardzo kosztowne obietnice?
Frankowicze chcą utworzyć listę „trujących” banków i wzywać obywateli do zamykania kont. Czy taka forma nacisku może odnieść sukces?
Prezydenckie pomysły na pomoc dla kredytobiorców są tak skomplikowane, że na razie nawet nie wiadomo, ile będą kosztować. Jednak kilka elementów warto pochwalić.
Tak radykalnych pomysłów na przewalutowanie raczej nikt się nie spodziewał. Akcje banków runęły, ale frankowicze nie powinni cieszyć się za szybko.
Platforma przystąpiła do walki o głosy spłacających kredyty hipoteczne. PiS się z nią licytować nie zamierza. Woli banki obciążyć inaczej.
Trybunał zakwestionował przepisy dotyczące sposobu odzyskiwania przez banki długów. Jednak na razie prawo się nie zmieni, a nawet w przyszłości trudno liczyć na rewolucję.
Nie wyciągajcie ręki po publiczne pieniądze, frankowiczom powinniście pomóc sami, z własnych dochodów – taki sens ma wypowiedź Andrzeja Jakubiaka, szefa Komisji Nadzoru Finansowego.
Wiele osób czuje się oszukanych przez banki na kredytach frankowych. Ale wcale nie oczekują pomocy finansowej państwa.