Szczyt Klimatyczny ONZ COP25 w Madrycie trwa już tydzień. Pierwsze dni negocjacji potwierdziły, że spotkanie przełożone w ostatnim momencie z Chile do Hiszpanii będzie sprzątaniem po COP24 w Katowicach, bez przełomowych doniesień.
Nie można wykluczyć, że zmiany klimatyczne wymykają się spod kontroli, ostrzegają uczeni w magazynie „Nature”. Poważni naukowcy w poważnym czasopiśmie naukowym piszą, że rozpoczęło się już wielkie odliczanie. Trzeba potraktować ich głos poważnie. Jest okazja, 2 grudnia w Madrycie rozpoczął się Szczyt Klimatyczny ONZ COP25.
Ludzkość stanęła na rozdrożu i ma do wyboru dwie drogi. Jedna prowadzi do punktu przełomu – utraty kontroli nad zmianami klimatycznymi i braku możliwości powrotu na bezpieczne tory. Ciągle jednak możemy wybrać ścieżkę nadziei.
W Holandii widzi się czasem europejską szklaną kulę. Bywa tak, że to, z czym mierzą się najpierw Holendrzy, po kilku latach staje się udziałem sporej reszty Europy.
Najnowsze badania wskazują, że już za dwa lata dżungla może przestać generować wystarczająco dużo opadów deszczu, by sama się nawadniała i utrzymała obecną powierzchnię. Dla świata to katastrofa, dla Jaira Bolsonaro – czysty zysk.
Wraz ze wzrostem temperatury wzrośnie ryzyko transferu chorób zakaźnych i pasożytów, jakich wcześniej nad Wisłą czy Tamizą nie znaliśmy. Zmniejszy się za to produkcja żywności.
Czy depresja klimatyczna jest już chorobą cywilizacyjną naszych czasów? Jeśli spojrzymy na Grenlandię, łatwo uznamy, że tak. Ale może lęk przed końcem świata jest lepszy niż obojętność?
Raport przedstawicieli nauk o klimacie przynosi ponure wnioski. Wyjście USA z porozumienia paryskiego to tylko jeden, choć istotny, element większej układanki.
Stany Zjednoczone oficjalnie rozpoczęły proces wycofywania się z porozumienia paryskiego. To kolejna zła wiadomość dla klimatu po decyzji prezydenta Chile Sebastiána Piñery o rezygnacji z organizacji tegorocznego Szczytu Klimatycznego ONZ COP25.
Lodowce i czapy lodowe tracą masę. Ubywa lodu na Grenlandii, wzrasta poziom oceanów – wszystko w niespotykanym dotąd tempie. O tym, skąd naukowcy wiedzą to na pewno, mówi dr hab. Tomasz Boski, oceanograf.