Polska może słono zapłacić za światopoglądowy spór o in vitro. Rząd i Sejm przeciągają prawne uregulowanie tej sprawy.
Wierzą w Boga, dlatego nie decydują się na potępiane przez Kościół in vitro i inseminację. Niepłodni po katolicku.
Profesor filozofii Jacek Hołówka o tym, dlaczego w Polsce niemożliwa jest racjonalna, spokojna debata nad problemami bioetycznymi.
Tuż przed świętem, które w naturalny sposób skłania ludzi do refleksji nad życiem i śmiercią, politycy odegrali nie wiedzieć już który akt rytualnego spektaklu wokół in vitro i aborcji.
Dyskusja na temat aborcji w polskim parlamencie staje się coraz bardziej absurdalna i żenująca.
Nie będzie specjalnej ustawy regulującej in vitro. Decyzją premiera, projekt wyląduje w koszu, a sprawy związane z zapłodnieniem pozaustrojowym ureguluje wyłącznie konwencja bioetyczna Rady Europy, która ma być ratyfikowana w przyszłym roku.
W tygodniu, w którym w Sejmie ma wreszcie powstać ostateczny projekt ustawy regulującej kwestie in vitro, premier Tusk zapowiedział, że państwo samo rozpocznie finansowanie zabiegów sztucznego zapłodnienia.
W sporze o in vitro górę bierze troska o racje religijne, polityczne i ideologiczne. A tu akurat argumenty medyczne i naukowe powinny mieć znaczenie dominujące.
Trzeba nam po Euro 2012 nowego wielkiego celu. Niespodziewanie w tej roli objawił się problem niewątpliwie ważny – in vitro.
O tym, jak hierarchowie powinni się układać z państwem, o przywództwie i finansowaniu Kościoła, o in vitro i o tym, czy wiara jest prywatną sprawą - mówi Kardynał Kazimierz Nycz.