Posłowie PiS chcą, aby władza nad pięcioma najważniejszymi spółkami kontrolowanymi przez państwo pozostała w rękach nominatów ich partii. Nawet gdy przegra wybory.
Co miesiąc, co tydzień, niemal co dzień zmienia się węglowa narracja PiS. A kiedy zaczął się sezon grzewczy, rząd informuje, że na „chwilę obecną” połowa z 4,5 mln gospodarstw domowych może nie mieć węgla do swoich pieców.
Znakiem firmowym władzy PiS jest to, że chce rządzić, ale często nie chce ponosić za to odpowiedzialności.
Po co nam krajowe – i państwowe przecież – kopalnie, w które nieustannie pompujemy z publicznej kasy grube miliardy, skoro w krytycznej sytuacji dążą do maksymalizacji zysków, nie zwracając uwagi na koszty społeczne?
Jacek Sasin, wierny żołnierz prezesa, doskonale opanował jego strategię – jak sobie z czymś nie radzimy, to szukamy winnych. Czy chce zastąpić Morawieckiego? – pytamy osobę związaną z Nowogrodzką. „Może mieć takie ambicje, ale wie, że nie może ich zdradzać przed Kaczyńskim”.
Niewykluczone, że z uwagi na rozmiary obecnego kryzysu konieczna będzie dodatkowa wielka i kosztowna kampania dająca odpór kłamliwym twierdzeniom opozycji, że rząd PiS w ogóle za coś odpowiada.
Ludzie związani z Jackiem Sasinem czerpią wielkie profity z tego, że jest dziś wicepremierem i szefem potężnego Ministerstwa Aktywów Państwowych. Drugiej takiej szansy w życiu nie dostaną.
Jest pomysł na czterodniowy tydzień zajęć z wolnymi piątkami i wieczorami, bo najwięcej prądu na uczelniach zużywa się po 18. Takie plany ogłosił już Uniwersytet Jagielloński i nie jest w tym odosobniony. Inne uczelnie liczą z kolei na cud.
Kto wyszedł silniejszy z zapaśniczego pojedynku między Mateuszem Morawieckim i jego zastępcą Jackiem Sasinem? Czy Elżbieta Witek jest szykowana na nową premierkę i kobiecą twarz PiS? Rozmowa z reporterką „Polityki” Anną Dąbrowską.
Wielkiego polskiego problemu w trwającym już sezonie grzewczym, kiedy sorty zmieniają się w niesorty i odwrotnie, nie rozwiążą nawet nasłani do miast rządowi komisarze. Jak czegoś nie ma, to nie ma. Z niczego nie ma nic – jak mówią na Śląsku. A węgla nie ma i nie będzie go coraz bardziej.