Czyli o tym, jak muzułmanie i Kurdowie chcą zmienić Turcję.
Ciała trzech kobiet znaleźli rankiem 10 stycznia pracownicy kurdyjskiego centrum kultury w Paryżu. Dwie z nich zginęły od strzału w głowę, jedna w brzuch.
Nowe drogi, rezydencje rosnące jak grzyby po deszczu, ekskluzywne hotele, centra handlowe i restauracje. Północny Irak – duma Kurdów, zarówno irackich, jak i tureckich – to na tle reszty kraju oaza spokoju. Do czasu.
Wrześniowe referendum konstytucyjne w Turcji tchnęło nowe życie w reformy mające poprawić sytuację 12–15 mln tureckich Kurdów. Ale wciąż zbyt wielu z nich nie wierzy rządowi w Ankarze i popiera walkę zbrojną o niepodległość.
Mniejszości kurdyjskiej w Berlinie azyl polityczny pozwalał ładnie ułożyć sobie życie: w centrum Europy, z socjalem na edukację dzieci, a nawet na zakup kolejnej żony w nieistniejącej ojczyźnie. Ale to już pieśń przeszłości.
Aynur Dogan, kurdyjską piosenkarkę o fascynującej osobowości, świat poznał niedawno dzięki filmowi dokumentalnemu o muzyce Stambułu „Crossing the bridge”. Śpiewa bardzo smutno i ma ku temu powody.
Kurdowie to największa w świecie społeczność etniczna, która nie przekształciła się jeszcze w naród. A jeśli jest już narodem, to mówimy o największym narodzie, który nie ma własnego państwa. Bliski Wschód będzie miał wkrótce kolejny wielki problem.
Następne spotkanie w Bagdadzie – uśmiechnął się Massud Barzani, lider Kurdyjskiej Partii Demokratycznej, wyciągając rękę na pożegnanie do przywódcy Turkmenów Sanana Ahmeta Agi. Chwilę wcześniej zakończyło się w Ankarze kolejne spotkanie przedstawicieli mniejszości narodowych w Iraku z tureckimi i amerykańskimi oficerami sztabowymi.
Zbrodnia to niesłychana... ojciec zabija córkę. Morderstwo wstrząsnęło Szwecją i jest od wielu dni głównym tematem dyskusji medialnej, rozmów na ulicy i w mieszkaniach. Ofiarę zamierza się pogrzebać w królewskiej katedrze w Uppsali, w sąsiedztwie grobu pochowanej tu przed wiekami Katarzyny Jagiellonki.
– Co robicie w Van? – policjanci (skąd oni się wzięli?) z podejrzliwą skrupulatnością kartkują paszporty. No, jak to co? Przecież Urartu, starożytna Tuszpa, no i ten wschodnioanatolijski folklor turecki, znany nam z popularnych tureckich opracowań... Udało się. Z przedstawicielami władzy żegnamy się w nienagannej komitywie. Nabieramy właśnie powietrza, żeby odetchnąć z ulgą, kiedy: – Torba! – i kolejna grupa umundurowanych otacza nas zwartym kołem. – Torba – policjant mierzy w nas kościstym palcem. Wertuje zawartość bagażu: książka z poezją staroturecką, przewodnik po Turcji, szczotka do włosów, portfel, dokumenty. Staramy się notatnikami przysłonić grzbiety otrzymanych w Hadepie (Demokratyczna Partia Ludowa) kurdyjskich czasopism. Nielegalnych na tureckim wschodzie.