Część onkologów uważa, że kolejki do leczenia raka znikną wraz ze zniesieniem limitów finansowych ograniczających liczbę świadczeń medycznych. Inni są przekonani, że po ich zniesieniu będzie jeszcze gorzej.
Na diagnozę lekarza specjalisty trzeba czekać miesiącami. Do momentu rozpoczęcia leczenia mogą minąć kolejne. To już czasami gra o życie. Co tu można poprawić?
Składając do premiera wniosek o dymisję prezeski NFZ Agnieszki Pachciarz minister zdrowia zachowuje się, jakby siedział w saniach, za którymi pędzi sfora wilków. Rzuca im ją na pożarcie licząc, że uratuje tym własne stanowisko. Na jak długo? Raczej na krótko.
Otwiera się swoiste okienko transferowe. Zanim państwo je zatrzaśnie, każdy będzie mógł wyjechać do szpitala w dowolnym kraju Unii i gruntownie podreperować zdrowie. Po czym wrócić i zażądać od NFZ zwrotu części kosztów za leczenie.
Pacjenci prywatnych przychodni tracą dostęp do refundowanych przez państwo leków. Prowadzący je lekarze, tłumacząc się represyjnym prawem, nie chcą podpisywać umów z NFZ.
Mała Dominika nie żyje. Owsiak się wścieka. Politycy obiecują. Urzędnicy tworzą nowe prawa. Chociaż każde kiwnięcie palcem opłacane z publicznych pieniędzy regulują już tysiące przepisów. Tylko jednego nikt nie reguluje, nie mierzy i nie ocenia. Sensu i celu tego całego wysiłku.
Szpitale wstrzymują przyjęcia pacjentów. Jak wiadomo, co roku w czwartym kwartale brakuje pieniędzy, bo właśnie wyczerpały się limity.
Kinga Dunin, socjolog medycyny, wykładowczyni na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, o trójkącie bermudzkim lekarz–pacjent–system NFZ, w którym przepadają nie tylko pieniądze i ludzkie zdrowie.
Lekarze odrzucili kompromisowe rozwiązanie, jakie zaproponowała im nowa szefowa NFZ Agnieszka Pachciarz. Znów mamy kłopot z uzyskaniem recept na leki refundowane, choć na razie jest on niewielki.
Los obecnego prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza wydaje się przesądzony. Jaki powinien być jego następca?