Muzeum Narodowe w Warszawie przeszło ostatnio zaskakującą metamorfozę: od wystawowego ADHD po kompletny letarg. Nie wiadomo, co gorsze.
Przez trzy miesiące sytuacja była trudna, ale jasna: zamrożeniu uległo prawie całe życie kulturalne. Po ostatnich deklaracjach nie będzie dużo lżej, za to mgliście i niepewnie. Część artystów poczuje się ograna. A zadowolony będzie przemysł disco polo.
Trudno sobie wyobrazić bardziej niefortunny dla PiS zbieg okoliczności i niezręczności. Paradoksalnie afera Kazika wzmacnia dziś nasze nadzieje na przywrócenie demokratycznych rządów i wolnych mediów.
Twórcy apelują o pomoc do ministra Glińskiego i ostrzegają: „sytuacja jest dramatyczna”. Decyzja o zamknięciu placówek kultury ma chronić przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Na razie obnażyła, że chory jest system zatrudniania artystów.
Była dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach Alicja Knast zawiadamia CBA, a marszałek śląski twierdzi, że rządziła tą placówką nieudolnie. Kto ma rację? I czy prawda leży pośrodku?
Polin ma nowego dyrektora, ale nie wiadomo, czy decyzja ministra Glińskiego o powołaniu Zygmunta Stępińskiego, dotychczas zastępcy i współpracownika prof. Stoli, skutecznie wygasi napięcie między resortem a muzeum.
Rozstrzygnięto konkurs na pomnik upamiętniający Bitwę Warszawską 1920 r. Już wcześniej wiedzieliśmy, gdzie stanie. Teraz wiemy też, co stanie. I mówiąc szczerze, szału nie ma.
Założyciele Polin zaproponowali resortowi kultury rozwiązanie, które pozwala wszystkim wyjść z twarzą z tego sporu, niebezpiecznego i destrukcyjnego dla muzeum i wizerunku naszego kraju.
Nie słabną dyskusje wokół przyszłości Centrum Sztuki Współczesnej „Zamek Ujazdowski” w Warszawie. Przeważa podszyta histerią narracja o nieuchronnym upadku tej placówki. Oliwy do ognia dolały najnowsze nominacje na wicedyrektorskie stołki.
Podsumowując zmiany personalne w muzeach, trzeba przyznać, że minister Piotr Gliński ma wyjątkowy talent do przebijania własnych dobrych decyzji wizerunkowymi porażkami.