Dzięki nowej ustawie o PIT (jej projekt rząd przesłał w ubiegłym tygodniu do Sejmu) minister finansów spodziewa się w 2002 r. uzyskać dodatkowo 4,3 mld zł; oznacza to, że w przyszłym roku przeciętny podatnik odda państwu ponad 180 zł więcej niż do tej pory. Obciążenia ostro rosną już przy miesięcznych dochodach sięgających 3,5 tys. zł brutto.
Sejm zapewne przyjmie rządowe propozycje obłożenia 20-proc. podatkiem zysków od oszczędności. Dzięki temu budżet – być może – zdobędzie dodatkowe 2 mld zł. Warunek jest taki, że obywatele nie schowają przed fiskusem części swych oszczędności. A jest na to kilka sposobów.
Ciągle jeszcze nie wiemy dokładnie, jak rząd zamierza ratować finanse państwa. Z zapowiedzi wynika, że chętniej podwyższy podatki, niż obniży wydatki. Tak robiły wszystkie poprzednie rządy III RP. Ale wśród rozważanych pomysłów fiskalnych są lepsze i gorsze. Nie dla podatników, bo dla nich wszystkie są złe, ale dla gospodarki.
Czy młodzi naukowcy – przyszli stypendyści „Polityki” – będą musieli (albo my za nich) zapłacić podatek od stypendium? Owszem, choć zrobimy co w naszej mocy, żeby poprzez Ministerstwo Edukacji Narodowej uzyskać zwolnienie. Właściwie wszyscy – posłowie, urzędnicy, organizacje pozarządowe – są zgodni, że obowiązujące w tym względzie przepisy są bzdurne i niesprawiedliwe, ale niestety wciąż czekają w długiej kolejce do nowelizacji.
W Europie ze zwrotu podatku VAT na granicach najczęściej korzystają bogaci Japończycy i Amerykanie, wywożący modną, markową odzież, futra, biżuterię lub zegarki. W Polsce ustawa o zwrocie tego podatku zagranicznym turystom – weszła w życie pod koniec 1999 r. – umożliwiła odrodzenie się hurtowego handlu ze Wschodem, a do punktów z napisem tax free najczęściej zgłaszają się Białorusini i Ukraińcy. Niektórzy twierdzą, że dzięki niej handel ten się ucywilizował, inni – że umożliwia nowy rodzaj przekrętów.
30 kwietnia minął termin składania PIT. Ci, którzy skorzystali z ulg, będą teraz czekać nie tylko na zwrot nadpłaconego podatku, ale także na wezwanie z urzędu skarbowego do stawienia się na kontrolę. Minister finansów zdecydował, że prześwietlić trzeba każdego, kto wyliczył, że należy mu się od fiskusa więcej niż 500 zł. Niestety, nie jest to zamach na polskiego Al Capone.
Podatnicy mają czas do końca kwietnia na ostateczne rozliczenie się z fiskusem za ubiegły rok. Politycy obozu rządzącego – zaledwie kilka miesięcy na przeprowadzenie ewentualnej, choć koniecznej, reformy PIT. Ślimacze tempo prac zdaje się świadczyć raczej o chęci kokietowania wyborców niż determinacji, aby dobrze wykorzystać czas, jaki pozostał. Nikt już bowiem nie kwestionuje faktu, że narzędzi, jakimi są podatki – wraz z kilkoma innymi – trzeba użyć, by próbować ograniczać bezrobocie. Problem w tym, że każda z partii chciałaby się nim posługiwać inaczej.