Ulewne deszcze, zalane posesje i liczne podtopienia - powódź zdaje się w ostatnim czasie prześladować Polskę. W wielu okolicach na Dolnym Śląsku krajobraz wygląda jak po bitwie. Woda dała nieźle w kość także stolicy (choć krzyż przed Pałacem trzyma się mocno).
Po ostatnich powodziach zabrzmi to paradoksalnie, ale Polska musi odbudować swoje zasoby wodne: jest pod tym względem na szarym końcu Europy.
Powodzianie z Sandomierza chcą wspólnie domagać się od władz odszkodowania za poniesione straty. Mogą wygrać. 19 lipca weszły w życie przepisy, które umożliwiają składanie pozwów grupowych. Nie tylko zresztą w tej sprawie.
Gospodarka to system naczyń połączonych. Tegoroczna powódź zalała tylko niektóre jego części, ale prędzej czy później pojawi się w pozostałych.
Burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski wyłonił się z powodzi jako ofiara i zwycięzca zarazem. Zyskał sławę obrońcy miasta. Wyniesie go ta sława czy zatopi?
Jedni uważają, że powódź pokazała kompletną bezradność władz lokalnych, inni, że zdały trudny egzamin. Jak jest naprawdę?
Kiedy woda opada, podjeżdżają kontenery. Wrzuca się do nich oblepioną mułem i szambem zawartość domu.
Niesiony przez wezbrane wody Wisły konar zniszczył tablicę umieszczoną w pobliżu tamy we Włocławku, w miejscu śmierci beatyfikowanego w ostatnią niedzielę ks. Jerzego Popiełuszki.
Polacy do ubezpieczania mieszkań i domów przekonują się powoli. Zainteresowanie rośnie w trakcie kataklizmów, a potem opada. Nie bez winy są ubezpieczyciele. Lubią prowadzić wojny cenowe, a przy okazji klientów wyprowadzać w pole.
Po piąte powiedziała nam, że Polska jest solidarna, ale nieubezpieczona.