Po dziesięciu latach budowy gospodarki rynkowej marksistowska wizja kapitalizmu ma się w Polsce doskonale. Zdaniem związków zawodowych i lewicowej opozycji, rządowe projekty obniżenia podatków dla najzamożniejszych i ograniczenia przywilejów pracowniczych sprawią, że bogata mniejszość znów się utuczy, a uboga większość zbiednieje. Jak to w kapitalizmie.
Ochotnicze Hufce Pracy są dziś jedną z niewielu instytucji działających w prawie niezmienionej formie od 1958 r. Nie pomaga to hufcom, nie pomagają także partyjne życiorysy kadry, równie niezmiennej jak cała organizacja. A jednak znalazła sposób na przetrwanie. Samorządowcy Małopolski mówią, że to sabotaż.
Prasa włoska bije na alarm: młodzież nie ma tożsamości politycznej, unika słów "zaangażowanie" czy "obowiązek", nie lubi ryzyka. Czyta mało, a jeśli już to komiksy, nie przegląda gazet, a ucieczkę przed rzeczywistością zapewnia sobie dzięki srebrnemu ekranowi (na Północy rywalizującemu z wszechobecnym komputerem).
W 2000 r. nasze hutnictwo - 25 samodzielnych i konkurujących często ze sobą firm - zderzy się z kilkoma koncernami europejskimi, z których każdy produkuje więcej stali niż cała polska metalurgia. Są to wyroby wysoko przetworzone, których nie ma w ofercie polskich przedsiębiorstw. Po zniesieniu ceł na importowaną stal nie pozostaje im nic innego jak szybko obniżyć koszty i szukać silnych inwestorów. A i to może nie wystarczyć.
Rządowi trudno się zdecydować, czy jego faworyzowanym dzieckiem są ludzie pracy, czy raczej przedsiębiorcy. Ci pierwsi są wprawdzie bardziej liczni, o czym przypominają nie tylko co cztery lata w czasie wyborów, ale i w masowych wystąpieniach, jak dwa tygodnie temu. Ale od tych drugich bardziej zależą wyniki gospodarki, ostatnio niepokojąco słabe, a przecież zależne nie tylko od światowych kryzysów, ale także od obciążeń pojedynczego przedsiębiorcy. Czasu na decyzję zostało rządowi niewiele: w połowie października kończą się konsultacje społeczne, wkrótce potem projekt musi się znaleźć w Sejmie. Od nowego roku ma wejść w życie znowelizowany kodeks pracy.
Rynek pracy w Polsce dyskryminuje ludzi ze względu na płeć i wiek - zwraca uwagę w swoich ostatnich zaleceniach Komitet Praw Człowieka ONZ. Na podstawie ogłoszeń o pracy sporządziliśmy listę najważniejszych wymagań pracodawców w stosunku do pracowników.
Powstał pomysł stworzenia silnego aparatu represyjnego, sprawdzającego zwolnienia lekarskie. W rolę kontrolerów i sędziów wcielą się lekarze orzecznicy pracujący w ZUS (jest ich obecnie tysiąc). Do tej pory przyznawali renty, teraz mają przejąć od lekarzy udzielających zwolnień prawo wglądu w dokumentację medyczną, otrzymają też uprawnienia do kontrolnego badania chorych, którzy przebywają na długich zwolnieniach.
Mur, krata, świat oglądany przez lipko w drzwiach celi; skazani skarżą się na monotonię więziennego życia. Ale nie z powodu nudy domagają się roboty. Praca daje zarobek, a pieniądze są w kryminale tak samo potrzebne jak na wolności. Pracy jednak jak na lekarstwo, przed laty zatrudniano 90 proc. osadzonych, dzisiaj zaledwie co piątego.
W Polsce jest ponad 4,5 mln osób niepełnosprawnych. 2,5 mln inwalidów należy do dawnej I i II grupy - czyli najbardziej upośledzonych życiowo. To z myślą o nich powołano zakłady pracy chronionej (zpch), które otrzymały od państwa przywileje podatkowe - aby zachęcić pracodawców do zatrudniania inwalidów. Idea była szlachetna: wesprzeć tych, którym trudniej na rynku pracy. W praktyce obróciła się we własną karykaturę. W istocie zakłady pracy chronionej wspierają głównie prywatnych właścicieli. Z naszych szacunkowych obliczeń wynika, że w zeszłym roku każdy ze 175 tys. niepełnosprawnych tu zatrudnionych przysporzył swojemu pracodawcy średnio ok. 20 tys. zł (200 mln starych!). Tak działa mechanizm przywilejów, tłoczący do zpch pieniądze, z których sami inwalidzi korzystają tylko w znikomym stopniu. Nic dziwnego, że w ciągu ostatnich pięciu lat liczba takich zakładów rosła lawinowo: z 561 do 2742, topnieje natomiast liczba prawdziwych spółdzielni inwalidzkich, najbardziej przystosowanych do potrzeb osób upośledzonych. Zafundowaliśmy więc sobie w sumie najmniej sprawny system wspierania niepełnosprawnych. W dodatku kryminogenny - o czym poniżej.
Półtora miliona studentów rozpoczyna właśnie rok akademicki, pół miliona z nich - na pierwszym roku. Ich decyzje należy pochwalić: każde wyższe wykształcenie zwiększa szanse na rynku pracy. W 1990 r. 90 procent ankietowanych przez CBOS Polaków uważało, że o sukcesie zawodowym decydują głównie "plecy": protekcja i układy; w 1997 r. na pierwszym miejscu znalazło się wykształcenie, a protekcja spadła na czwarte. Ale sama decyzja o studiowaniu to grubo za mało. Ważniejsze jest: co studiować. Edukacja to kontrakt z przyszłością. Dzisiejsze modne kierunki już za kilka lat mogą się okazać całkowicie nieprzydatne. Jak zatem wygląda ranking zawodów jutra? Jaka strategia zapowiada sukces? Jak zająć najlepsze miejsce w dołkach startowych do przyszłej kariery? Stosownych rad udziela poniższy raport.