Przedsiębiorcy mają dość. Ich gniew próbują wykorzystać skrajnie prawicowi politycy: Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun i nieoczekiwany trybun tej grupy zawodowej – Paweł Tanajno.
Tanajno robi wszystko, by politycznie zagospodarować pierwszą falę niezadowolenia przedsiębiorców, którzy od dwóch miesięcy ponoszą skutki rządowych restrykcji.
Las Rąk, warszawska galeria rękodzieła, nieraz bywała nieformalnym punktem kontaktowym dla aktywistów obywatelskich. Przez pandemię grozi jej bankructwo.
Tak wyśrubowanych żądań w żadnym kraju budżet by nie udźwignął, z czego Strajk przedsiębiorców musi sobie zdawać sprawę. Tu jednak nie chodzi o realność żądań, ale właśnie nierealność.
Rządowy plan zmniejszania restrykcji uratuje może nasze zdrowie psychiczne, ale dla polskiej gospodarki jest zabójczo powolny.
Premier Morawiecki cieszy się, że już ponad 300 tys. firm zwróciło się o pomoc, ale nie mówi, ile ją dostało. Bo nie ma się czym chwalić. Realnej pomocy brak, choć rząd, wspólnie z NBP, przygotował już trzecią tarczę antykryzysową.
Pomoc rządu w ramach tarczy antykryzysowej jest niewystarczająca, oceniają przedsiębiorcy. Czego w niej brakuje, a z czym rząd przesadził?
Każdy dzień zwłoki w udzieleniu pomocy firmom, które nie ze swojej winy zostały pozbawione zarobku, powiększa straty. Małe przedsiębiorstwa mogą już tej pomocy nie doczekać. Padną, pociągając na bruk pracowników.
Drobny przedsiębiorca, który chce odroczyć płacenie składek, dostaje do wypełnienia długi i skomplikowany wniosek. Koronawirus może poczynić ogromne spustoszenie na świecie, ale w starciu z naszym ZUS na pewno polegnie.
Prezydent i premier przedstawili ogólne zarysy planu osłonowego dla gospodarki. Ta antykryzysowa tarcza ma mieć wartość 212 mld zł, czyli prawie połowę wydatków, które na 2020 r. zaplanowało państwo. Nie wiadomo, skąd rząd weźmie te środki. Chyba liczy na to, że NBP zacznie drukować puste pieniądze.