10 października jest Światowym Dniem Zdrowia Psychicznego, więc w tym roku wypada on w niedzielę. Ale w Polsce tyle osób i instytucji czuje się zwolnionych z dbania o wspólny dobrostan psychiczny, jakby codziennie był to dzień odpoczynku – od wsparcia udzielanego chorym i walki ze stereotypami.
Odrapane ściany, zdezelowane łóżka, zapychające się toalety – to standard. Przed pandemią oddziały zapychały się w październiku, listopadzie, wrzesień na ogół był jeszcze spokojny. A w tym roku fala przyszła wcześniej.
Nie tylko utrata smaku i węchu, ale też przejściowe uszkodzenia mózgu i udary, a także zaburzenia lękowe, pamięci lub snu, depresja. Neurologiczne i psychiatryczne konsekwencje zakażenia koronawirusem są liczne i długotrwałe.
Mam nadzieję, że premier nie chce wyważać otwartych drzwi – pomysły rządu komentuje socjolożka Renata Szredzińska, członkini zarządu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Temat tragicznej sytuacji psychiatrii dziecięcej wraca jak bumerang, kiedy opozycja spiera się z rządem o pieniądze. Polityczna licytacja, kto pomaga więcej, nie poprawia jednak doli chorych.
Jeśli nasze dzieci dźwigały zbyt wiele na barkach, to w ostatnich latach dołożyliśmy kamieni. Psychiatria już się zawaliła, a zaraz za nią w kolejce jest szkoła.
Brak sensownego systemu, przepełnione oddziały szpitalne, brak personelu. Psychiatria dzieci i młodzieży od lat nie może wydobyć się z kryzysu. Młodzi pacjenci i ich rodzice są w dramatycznym położeniu.
Mamy coraz więcej kłopotów psychicznych i o połowę mniej psychiatrów niż europejska średnia. Dobrze, że są wśród nich nietuzinkowi zapaleńcy.
„Lot nad kukułczym gniazdem” nakręcono 40 lat temu. Ale dziś nie jesteśmy już świrami, których trzeba odizolować i karać za objawy.
Szpital psychiatryczny w Obrzycach pod Międzyrzeczem. W listopadowym chłodzie – jakby bezludny, dziwnie cichy. A przecież przez ponad 100 lat szalała tu historia. Wcielała w życie swe utopie i swe barbarzyństwa.