Czy można się dziś samemu bezkarnie potępić, nazywając się „dupiarzem”? Mamy jeszcze prawo do słów? I wreszcie: czy istnieją jeszcze dozwolone ramy gatunku dziennikarskiego?
Żart prezydenta Trzaskowskiego, bo w takiej konwencji pojawił się ów nieszczęsny dupiarz, w medialnym świecie doprowadził do ostatecznego starcia dwóch potężnych armii, między którymi już od dawna na innych polach dochodziło do różnych pojedynczych batalii – pisze Małgorzata Majewska z UJ, badaczka języka mediów.
Wojna poddusiła parlamentarną opozycję – przynajmniej na początku, gdy działał efekt flagi, a komentatorzy alergicznie reagowali na krytykę władzy. Na pierwszy plan wysunęli się samorządowcy, bo to na ich barkach spoczął trud opieki nad uchodźcami. Tym sposobem Rafał Trzaskowski wszedł w paradę Donaldowi Tuskowi.
Warszawski klub Pogłos przetrwał pandemię, za to przegrywa z kapitalizmem. Po sześciu latach intensywnej działalności na kulturalnej mapie stolicy jego założyciele muszą szukać nowej lokalizacji.
Wszyscy pracujemy dzień i noc, ale na dłuższą metę potrzebny jest system – mówi Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, do której kieruje się teraz większość uchodźców.
Wbrew temu, co może się wydawać po lekturze prasowych nagłówków, rondo Romana Dmowskiego w Warszawie nie zmieniło nazwy na rondo Praw Kobiet. Co więcej, pewnie nie nastąpi to zbyt szybko, o ile w ogóle.
Na sobotniej Radzie Krajowej Tusk i inni politycy Platformy Obywatelskiej przedstawiali pomysły, jak wygrać wybory i jak rozwiązać bieżące problemy. Wybrano także siedmioro nowych wiceprzewodniczących.
Święta Bożego Narodzenia to – jak wiadomo – czas pojednania i miłości. Chyba że żyjemy w Polsce w 2021 r. W takim przypadku nawet świąteczny plakat może wywołać kontrowersje i polityczne spory.
Rafał Trzaskowski zaapelował do Kongresu USA, by nadal pomagał siłom liberalnej demokracji w Polsce, opozycyjnym wobec prawicowo-populistycznego rządu PiS. Podkreślił, że pod jego rządami Warszawa chroni prawa mniejszości – mimo coraz częstszych wystąpień skrajnych nacjonalistów.
Na pierwszy rzut oka było niesłychanie wręcz spokojnie. Obyło się bez starć z policją, kibicowskich awantur czy zamieszek. Empik nie został ostrzelany, nie spłonęło żadne mieszkanie na trasie. Ale to wcale nie są powody do radości.