W środę w redakcji POLITYKI o zbiorze „Pies czyli Kot” rozmawiali Stanisław Tym, Jerzy Baczyński oraz publiczność.
Na placu Zbawiciela w Warszawie miasto kolejny raz wyremontowało spaloną tęczę.
Rozmowy odbywały się w bardzo dobrej atmosferze wzajemnego zrozumienia. Doszliśmy do konkluzji, które prowadzą do poprawienia sytuacji. Przygotowaliśmy pewne ustalenia, które będą realizowane. Nasz dialog jest bardzo konstruktywny, owocny i obiecujący. Rozmowy będą kontynuowane.
Autor cyklu „Pies czyli Kot” niezmiennie staje po stronie obywatela, a kiedyś nawet mianował się jego rzecznikiem.
W opinii większości dalszych i bliższych znajomych jestem człowiekiem żyjącym z rur. Wzięła się ona (ta opinia) stąd, że napisałem kiedyś sztukę, w której sporo jest o rurach, że niedobre.
Tematy religijne obrodziły w Wielkim Poście jak rzeżucha na moim półmisku.
Właśnie ukazało się pierwsze wydanie zbioru felietonów i rysunków Stanisława Tyma z lat 1972–2014 pod tytułem „Pies czyli Kot”. Ta książka to prezent dla wszystkich miłośników talentu Autora.
Po bezkarnym zabraniu Krymu Ukrainie można się było spodziewać dalszego ciągu lawiny cynicznej putinowskiej propagandy.
Otworzyłem okno i piękny, donośny krzyk żurawi zagłuszył wreszcie dyskurs politycznych elit.
Jak to jednak pozory mylą. Słuchałem Donalda Tuska, który mówił, że sprawa Ukrainy jest dziś sprawą nas wszystkich, sprawą, która będzie decydowała o przyszłości Europy i o tym, kim jesteśmy. Ma rację, pomyślałem. Niestety, to, co powiedział premier, szybko okazało się… No, nie wiem, plagiatem?