A jednak można się pięknie zgadzać i utworzyć szeroką koalicję PiS, PO, SLD, PSL. Wesprze ją nawet Twój Ruch. O co chodzi?
Zbliżał się 11 listopada i jedno czułem – ja tego nie ogarnę.
Padnę, a nie odpuszczę pisania o tej ponurej sprawie. Chodzi o rolnika z kolonii Ogrodniki w gminie Narew w moim podlaskim województwie. Rolnik ten jakiś czas temu wziął kredyt z banku i kupił stado krów. Zwierzęta zamknął w oborze – 19 z nich padło z głodu.
Mało mi łba nie urwała ubiegłotygodniowa polityczna wichura. Chorągwie szkockiego szlachcica MacErre-Witcha z łopotem pruły powietrze, a choć mgła była gęsta, wszyscy czuli bliskość prawdy.
W gęstym dymie i świście kul ani widu, ani słychu o burmistrzu Ursynowa Piotrze Guziale. Nie spodziewał się chyba, że wymyślone przez niego referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy zawlecze go w czarną dziurę niebytu.
Usłyszałem, a właściwie powinienem uczciwie napisać, że podsłuchałem rozmowę na przystanku tramwajowym. Był to właściwie monolog starszego mężczyzny A do drugiego – B.
Władza jest u nas powierzchniowa. Ilekroć sięga w głąb, okazuje się, że jest tam coś, czego się nie spodziewa.
Nowy sezon polityczny jak księżyc w pełni – nic, tylko się opalać.
Karol powiada, że mówią o nim Gowinhood z wyciętego lasu. On się raczej mało komu podoba, ale co w lustro spojrzy, to aż kraśnieje.
Premier Tusk zrefował żagle i halsując, stara się dalej płynąć. Ale może przyjść sztorm, morze się zabieli i na dryfkotwie będzie musiał dać się zepchnąć.