Największą atrakcją dla szkolnych wycieczek w stolicy w dalszym ciągu są Łazienki, lotnisko i Stare Miasto. Starsze pokolenie chętnie ogląda Zamek Królewski i grób ks. Jerzego Popiełuszki. Popularność traci Pałac Kultury i Nauki, gdzie za sam wjazd na 30 piętro, bez zwiedzania pałacowych sal, płaci się już 9 (ulgowo) i 15 zł. Zdaniem przewodników z warszawskiego biura Trakt, najchętniej zwiedza się te miejsca, do których można wejść za darmo (Sejm, Cmentarz Powązkowski, gmach giełdy).
Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego – Akademia Rolnicza stała się najbogatszą uczelnią w Polsce. Dzięki ziemi, która była w jej posiadaniu. Teraz na jej dawnych obszarach ma powstać nowe 10-tysięczne miasto, a także kilka czynszówek, osiedle dla bogaczy, wille dla dyplomatów, pole golfowe, stadion i hipermarket. No i słynna Świątynia Opatrzności. W samej uczelni obok radości z dostatku pojawił się lekki niepokój o podwójną – akademicką i biznesową – tożsamość SGGW.
W Muzeum Narodowym w Warszawie otworzono wystawę dorobku przedwojennego ugrupowania artystycznego RYTM. Jest to ekspozycja nostalgiczna, albowiem rozbudza nasze wspomnienia o takich właściwościach i wartościach sztuki, które już chyba ostatecznie należą do świata przeszłego. Wystawę obejrzałem bezpośrednio po Biennale Sztuki w Wenecji i poczułem się tak, jakbym z dyskoteki techno trafił na noworoczny bal do Wiednia.
Niebawem rozpocznie się dziesiąta, jubileuszowa edycja Warsaw Summer Jazz Days. W ciągu ostatniej dekady organizator festiwalu Mariusz Adamiak konsekwentnie prezentuje najbardziej oryginalne zjawiska we współczesnym jazzie. Ale impreza ta w bolesny sposób pokazuje też, że rośnie przepaść między światową czołówką a polskimi muzykami i skłania do pytania, co zrobić, by ożywić rodzimą scenę?
Po przyjęciu przez Sejm prezydenckiego weta do ustawy reprywatyzacyjnej Ogólnopolskie Porozumienie Organizacji Rewindykacyjnych zapowiada, że do końca lipca byli właściciele zasypią polskie sądy 200 tys. pozwów. Może to kosztować budżet – wylicza resort skarbu – 230 mld zł.
Kiedy w ostatnią niedzielę kwietnia sławny dyrygent Zubin Mehta zakończył prowadzenie występu Filharmoników Wiedeńskich, rozentuzjazmowana publiczność biła długo brawa, aż dłonie puchły. Było to z pewnością centralne wydarzenie obchodów stulecia warszawskiej Filharmonii Narodowej. Jest to dobra okazja, by zastanowić się nad jubileuszem i codziennością tej zasłużonej instytucji.
Wszystko trwało może godzinę, ale w ciągu tej godziny Teresa Kołodziejek, paląc papierosa za papierosem, przeskoczyła z jednej Polski do drugiej. Zabrała ze sobą telewizor, ciuchy, szafki kuchenne i parę drobiazgów. Chciała też zabrać regał, ale rozsypał się, gdy tylko go ruszyła.