Łżekandydat w łżewyborach – tak można podsumować historię politycznych (bo tylko pozornie prezydenckich) aspiracji narodowca Marka Jakubiaka.
Prezydent składa hojne obietnice, bo jego kampania trwa. A premier się denerwuje, bo nie ma na nie pieniędzy. Gorąco na linii Morawiecki–Duda.
Niby jak mam dostarczyć te przesyłki do 800 mieszkań? Jak kogoś nie zastanę, to mam go szukać przez tydzień? A może zostawiać awizo, a on będzie się bał iść na pocztę po odbiór? – pyta warszawski listonosz.
W epoce koronawirusa obóz rządzących stosuje wiele sztuczek, jakie wynalazł i doskonalił w minionych latach. I to się znowu udaje, choć nieznane dotąd doświadczenie epidemii może te starania władzy pokrzyżować. Wszystko może się zmienić w jednej chwili.
PiS próbuje kolanem dopchnąć zmiany w Kodeksie wyborczym, żeby jeszcze w maju przeprowadzić wybory prezydenckie. Dlaczego to poważny problem dla polskiej demokracji? Jakie są możliwe scenariusze?
Być może PiS przesunie wybory, ale będzie igrać z ogniem do końca. Może jednak nie zdążyć z ugaszeniem.
Szefowa Biura Instytucji Demokratycznych OBWE Ingibjörg Sólrún Gísladóttir apeluje o wycofanie się z organizacji wyborów, gdy w kraju rozprzestrzenia się koronawirus.
Gdyby wybory mimo wszystko odbyły się 10 maja, wygrałby obecny prezydent. A gdyby później?
W ciągu ostatniej doby zmarły 22 osoby chorujące na Covid-19. To najwięcej od początku epidemii w Polsce. Rząd ogłosił dziś szczegóły drugiej tzw. tarczy antykryzysowej, a Sejm skierował projekt tej ustawy do komisji finansów.
I po co opozycja rozdziera szaty o ogłoszenie stanu nadzwyczajnego? PiS i bez tego może zrobić wszystko: drugi raz głosować ustawę o wyborach korespondencyjnych albo przesunąć je sobie o tydzień.