Prezydent Duda i jego zwolennicy tygodniami jechali na turbopaliwie nienawiści, nie oglądając się na koszty dla społecznego ekosystemu. Po tak brutalnej kampanii można śmiało powiedzieć, że czegoś podobnego nie było tu od Marca ′68.
Teza, jaka się ostatnio pojawiła, iż Trzaskowski przegrał wybory dlatego, że nie wziął udziału w „debacie” TVP w Końskich, ukazuje znacznie głębszy problem. Warto się temu przyjrzeć.
Za granicą kandydat Koalicji Obywatelskiej wygrał jednoznacznie, miejscami deklasując Dudę. Wynik niknie jednak w chórze kontrowersji wokół organizacji wyborów przez MSZ.
Ekspertów od polskości nigdy nie brakowało. Zwykle zastanawiali się, co należy do istoty tej tożsamości narodowej. Ostatnio mnożą się jednak eksperci od wykluczania z polskości.
Lepiej by było dla Agaty Kornhauser-Dudy, gdyby w niedzielny wieczór milczała. Tak jak przez ostatnie pięć lat prezydentury swojego męża.
W wielu krajach w kampanii wyborczej rywale nawet się obrażają, ale potem podają sobie ręce. W Polsce jest inaczej. Duda obrażał nie tyle Trzaskowskiego, co miliony Polaków.
Te wybory przyniosą raczej zwątpienie za granicą, że Kaczyński to wypadek przy transformacyjnej pracy. I szlag trafi to całe przekonywanie, że jesteśmy normalnym zachodnim krajem.
Dudę poparła ponad połowa z blisko 70 proc. uprawnionych do głosowania. Nie można tego kwestionować argumentami o zaczadzeniu 500 plus. Większość społeczeństwa po prostu woli politykę PiS od polityki rządu poprzedniego.
Urzędujący prezydent pozostanie na stanowisku przez kolejne pięć lat, ale jego oponent nie odchodzi z pustymi rękami. Tak wyniki drugiej tury komentują media za granicą.
Jarosław Kaczyński uczynił z tego podziału siłę swojej polityki, bo nie potrafi działać inaczej niż poprzez konflikt. Ten konflikt jest wpisany w naszą zbiorową biografię, a wygrana Dudy go wzmocni.