Decyzja o wystawieniu nakazów aresztowania dla trzech kontrolerów ze Smoleńska oczywiście nie ma znaczenia prawnego. To kolejna odsłona gry prawicy wokół katastrofy.
Kontrowersje budzi zawziętość Młynarczyka, który w ściganie przestępstw z nienawiści angażuje się tak, jakby nie miał niczego lepszego do roboty.
Wyrok na Ziobrę zapewne już jest, a kiedy zostanie wykonany, to się okaże. Kaczyński nie lubi być szantażowany i potrafi kalkulować, gdy daje to pożądane efekty polityczne.
Kryzys koalicyjny stał się wewnętrznym kryzysem PiS – zagrażającym fundamentom istnienia partii opartej do tej pory na stuprocentowej lojalności wobec prezesa.
Jeszcze przed głosowaniem „piątki dla zwierząt” w czwartkową noc PiS straszył mniejszych koalicjantów przyspieszonymi wyborami. Dziś przekaz dnia jest już inny.
Czołowi politycy PiS mówią o końcu Zjednoczonej Prawicy. Prezes stawia partie Ziobry i Gowina przed wyborem: albo posłuszeństwo, albo utrata stanowisk i owoców władzy.
Przyszedł czas na naszkicowanie stref wpływów w koalicji. Kaczyński przypomina Gowinowi i Ziobrze, że to PiS dominuje. Postanowił im pogrozić nawet przyspieszonymi wyborami.
Wielu komentatorów twierdzi, że w obozie władzy istnieje konflikt między Morawieckim i Ziobrą, a Kaczyński jest w tym konflikcie arbitrem. Może tak było kiedyś, ale już nie jest.
Solidarna Polska pokazuje się jako prawdziwa, twarda prawica. Nadziei na kolejną kadencję upatruje w wojnie kulturowej z obyczajową lewicą.
Dziś przy Nowogrodzkiej trzecia runda rozmów liderów Zjednoczonej Prawicy, ale Kaczyński nie zamierza spełniać wybujałych żądań Ziobry. Ma pomysł, jak go zmarginalizować.